wtorek, 19 listopada 2013

[007] Dance with me tonight

Przyjaciele odwrócili się w kierunku dziewczyny i przemierzyli ją wzrokiem. Z ust Harry'ego wydobył się cichy pomruk, a zielone oczy przybrały bardziej intensywny kolor. Ruszył się z miejsca w jej kierunku, po drodze przeczesując włosy w swój zawadiacki sposób. Liam przełknął ślinę. Po chwili zdumiony otworzył szerzej oczy i próbował rozpoznać osobę, na którą patrzy. Blondynka omiotła wzrokiem korytarz i w końcu napotkała znajome spojrzenie. Posłała brązowookiemu nieśmiały uśmiech i zaczęła przedzierać się przez tłum nastolatków w jego stronę.
-Niemożliwe - usłyszał głos Harry'ego, który stanął w miejscu, kiedy rozpoznał blondynkę..
Ruszył w stronę przyjaciółki. Zdołał objąć ją całą i zamknąć w swoich ramionach. Uniósł jej drobne ciało.

*

Nie widzieli się ponad 2 miesiące. Każdy dzień bez siebie rozrywał ich od wewnątrz.
-Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę - próbował pochamować łzy.
Odsunął ją od siebie i ponownie omiótł wzrokiem jej figurę.
-Wyglądasz zupełnie inaczej - nie mógł wyjść z podziwu.
Mia zarumieniła się. Podobała się Liam'owi. Ale za jaką cenę? Poczuła kolejny nieprzyjemny ścisk w żołądku, który towarzyszył jej w trakcie przemiany. Odgarnęła kosmyki spadające jej na czoło i wbiła swoje spojrzenie w wypolerowaną podłogę.
-Pięknie - szepnął tak, że dziewczyna z ledwością mogła to dosłyszeć.
Szkarłat zalał jej policzki, a zmęczone oczy lustrowały twarz chłopaka. Widziała z ledwością poruszające się usta, które chciałyby coś powiedzieć, ale Liam im nie pozwalał. Słyszała jego drżący oddech, który okalał jej szyję, gdy trwali w uścisku. Czuła, jak klatka piersiowa bruneta ciężko unosi się i opada.

*

Trójka przyjaciół z zaciekawieniem spoglądała na trwających w uścisku Liam'a i Mię. Harry z przymrużeniem oczu bluzgał pod nosem. Zaczął intensywnie myśleć o blondynce. Wciąż nie mógł uwierzyć. To było jak sen albo głupia bajka, w której brzydkie kaczątko zamienia się w pięknego, powabnego łabędzia. Prychnął pod nosem i odszedł od grupki zachwalającej teraźniejszą figurę dziewczyny.

*

-Nienawdzę tego - jęknęła Mia i opadła na łóżko.
-Kochanie, strasznie się zmieniłaś! Musisz zacząć ubierać się jak prawdziwa kobieta - namawiała matka.
Blondynka przewróciła oczami myśląc nad scenariuszem zakupów ze swoją rodzicielką. Nie chciała oglądać się w lustrach. Czuła się źle. Chciała być idealna.

*

Kolejny raz go zadziwia. Strzepnęła włosy z ramion i przemierzyła gmach szkoły. Liam patrzył się na nią, onieśmielony teraźniejszym wyglądem dziewczyny. Ta dziarsko się do niego uśmiechnęła i razem podążyli w stronę klasy. Przyjemny dreszcz przeszedł jej ciało, gdy chłopak oplótł ją w pasie, przedzierając się przez tłum uczniów. Każdy z nich z wielką ekspresją opowiadał o zbliżającym się wydarzeniu.

Gdy usiedli w odosobnieniu, w końcu zaczerpnęli drogocennego powietrza. Liam otworzył swoje opakowanie z lunchem i rozsiadł się na ławce. Mia zaciągnęła się kuszącym zapachem frytek i po chwili znów zatraciła się w swoich myślach.
-A ty? - chłopak podejrzliwie skanował twarz dziewczyny.
-Słucham? - podniosła swój podbródek z dłoni.
-Pytałem z kim wybierasz się na bal? - powtórzył.
Nie widziała, co ma odpowiedzieć. Intensywny blask oświetlał jej twarz, a Liam'owi brakowało tlenu. Jego palce zaczęły nerwowo dygotać. Schował je pod stół tak, by pod żadnym względem nie dotknęły twarzy Mii i nie przyciągnęły jej wprost ku jego ustom.
-Uhm... Nie wiem - ponownie opuściła głowę i zasłoniła blond włosami szkarłatne lica.

Mia poczuła lekkie szarpnięcie, a po chwili znalazła się w zasięgu zielonych oczu Styles'a. Jej koszmary zaczynały się urzeczywistniać. Jego zawadiacki uśmiech kłuł ją, gdzieś tam wewnątrz. Nie miała odwagi się poruszyć i nerwowo szukała jakąś znajomą twarz.
-Mia, uspokój się - próbował opanować zniecierpliwione brzmienia swojego głosu - Posłuchaj mnie - nadal ją zachęcał.
Odwróciła swoją głowę, z nadzieją, że nie spotka już tych intensywnie zielonych tęczówek, które wywoływały w niej panikę. Poczuła nieprzyjemne ciepło jego dotyku na swoim policzku, jego oddech odbijał się od lekko otwartych ust dziewczyny.
-Chodź ze mną na bal - poprosił łagodnym tonem.
Oczy Mii przybrały większy rozmiar. Chciała uciec. Tak bardzo się go bała. A Harry wiedział, że ją onieśmiela i to jeszcze bardziej pobudzało go do działania. Chciał za wszelką cenę ją zdobyć. Chciał za wszelką cenę zdobyć najbardziej tajemniczą dziewczyną w szkole. Chciał za wszelką odebrać Liam'owi to, co dla niego w tym czasie najcenniejsze.
Omiótł jej soczyste usta przelotnym spojrzeniem i wpił się w nie z największą delikatnością, na jaka było go stać. Chwilę potem otrzymał siarczysty policzek, a z jego napuchniętej wargi sączyła się krew.

Stanęła przed lustrem z bordową sukienką zawieszoną na wraku ciała. Cienkie kości przebijały się przez bladą skórę. Materiał wisiał powłóczyście, wyglądając niezbyt elegancko, a wręcz okropne.
"Worek..."
Usłyszała otwierające się drzwi i zamarła widząc swojego przyjaciela. Łzy zaczęły napływać do kącików jej oczu. Nie chciała, by był na nią zły. Nie chciała, by widział ją w takim stanie.
-Och Mia - jęknął płaczliwie, a po chwili trzymał ją w swoich ramionach.

Ponownie przemierzała szkolne korytarze, unikając wzroku osób, które z zaciekawieniem oglądały jej sylwetkę. Liam pocieszająco potarł kciukiem jej knykcie. Gdy mijali grupkę znajomych osób jej policzki przybrały kolor szkarłatu. Zielone tęczówki lustrowały równie zielone oczy dziewczyny.
-Chyba nie wiesz, co to jest umiar - na twarzy lokowanego pojawił się zgryźliwy uśmiech - Z obrzydliwej grubaski zmieniłaś się w pieprzony wieszak - prychnął i potarł swoją rozciętą wargę, przypominając Mii o incydencie, który miał miejsce dzien wcześniej.
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i sekundę później nie było jej już przy wściekłym Liam'ie. Chwyciła krańce koszulki bruneta i szarpnęła chłopakiem, który z łoskotem uderzył o szafki. Klatka piersiowa dziewczyny szybko unosiła się i opadała, a w jej oczach tańczyły złowrogie iskierki. Wszyscy z przerażeniem oglądali sytuację rozgrywającą się na korytarzu.
-Powiedz to jeszcze raz - syknęła groźnie.
Harry szukał oznak żartu na twarzy dziewczyny. Niestety targała nią tylko determinacja i nieobliczalność. Wykrzywił się w grymasie, gdy kości jej palców wbijały się coraz głębiej w jego ramiona.
-Powiedz to, skurwysynie - warknęła, kiedy usłyszała pomruki 'publiczności'.
Ciało dziewczyny zostało gwałtownie odciągnięte, a po chwili została omamiona znanym zapachem perfum, które tak kochała.
"Liam..."
-Przestań - chłopak próbował przywrócić jej zdrowe myśli.
Zamknęła oczy, ciągle rozkoszując się jego przyjemnym zapachem. Czuła się silna. Czuła, że może wszystko. Tak bardzo pragnęła poczuć jego usta na swoich, spragnionych pocałunków wargach. Nie przeszkadzał jej tłum nastolatków wokół. Przecież nie była już sobą.
-Bądź moim partnerem na bal - szepnęła w zagłębienie miedzy jego ramieniem a szyją, a Liam uśmiechnął się szeroko.

*

Mia powoli schodziła po drewnianych stopniach. Delikatny materiał muskał jej nogi. Stukot obcasów odbijał się echem po dużym pomieszczeniu holu. W końcu go ujrzała. Przystojny brązowooki chłopak, w idealnie skrojonym garniturze od Armaniego, czekał u podnóża schodów. Z lekko rozchylonych ust wydobył się niesłyszalny jęk. Wystawił rękę, by pochwycić nią dłoń swojej ukochanej. Twarz Mii rozświetlał promienisty usmiech. Liam chyba jeszcze nigdy jej takiej nie widział.
-Wyglądasz tak... Tak pięknie - szepnął.
Skonsternowany zastanawiał się nad tym, co właśnie powiedział. Czy on się zająknął?
-Ty też niczego sobie, panie Payne - mrugnęła do niego, a chłopak jeszcze bardziej się zdziwił.

Stanęli u szczytu schodów. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku nim. Muzyka przycichła, a grupka przyjaciół krzyknęła radośnie na ich widok. Przemierzyli schody i znaleźli się w sercu ogromnej sali balowej, znajdującej się w luksusowym hotelu. Sami uczniowie dziwili się, że szkołę było na to stać.
-Czy zaszczyci mnie pani tańcem, panno Bailey? - poczuła jego oddech na swoim karku.
-Z przyjemnością - obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać.
Oparła głowę na jego ramieniu, wciąż zaciągając się jego pięknym zapachem. 
Kolejny raz została odciągnięta od swojego ukochanego. Grymas pojawił się na ich twarzach. Na miejscu Mii stanęła długonoga piękność, a blondynkę od razu dopadły kompleksy. Myślała, że choć na jeden wieczór się od nich uwolni. Myślała, że choć przez jednego wieczoru nie spędzi przy toalecie.
Krążyła pośród roztańczonych nastolatków. Kątem oka spoglądała na uśmiechniętego Liam'a. Coś ścisnęło ją za serce. Nie chciała płakać, przecież nie miała powodu. Brązowooki nie był jej własnością.
"To tylko przyjaciel..."
A jednak coś się w niej uruchomiło. Coś, co przywołało złe uczucia. Łzy mimowolnie cisnęły się do oczu. Podążała w kierunku wyjścia. Otworzyła szklane drzwi, a jej oczom ukazała się cudownie oświetlona szklarnia. Szła wzdłuż alejek z pachnącymi różami, których odmian nigdy nie udało jej się spotkać. Poczuła czyjeś ręce oplatające jej talię. Do jej nozdrzy dostał się ulubiony zapach, a po ciele przeszły przyjemne dreszcze.
Słychać było ich przyspieszone oddechy. Rodziło się między nimi nimi nieuniknione. Ten erotyzm przybywający z każdą sekundą... Było go coraz więcej i więcej. Już oboje wiedzieli czego chcą.
-Pocałuj mnie - szepnął wprost w kuszące usta.

~*~
TĄ SUKIENKĘ MIAŁAM W WYOBRAŹNI PISZĄC TEN ROZDZIAŁ ♥
Wracam po długiej nieobecności. Tak bardzo przepraszam, ale niestety wypadło mi coś, na co nie miałam wpływu. Poza tym dużo nauki, komplikacje zdrowotne... Muszę się pochwalić! 25.11 będę na 2. etapie konkursu kuratoryjnego z j. polskiego :3
Mam nadzieję, że zadowolę Was tym rozdziałem :) Niedługo pojawi się kolejny, dzięki Midnight Memories mam ogromny przypływ weny!
B&B xX.

niedziela, 13 października 2013

[006] And everything has changed

"Budzona pocałunkami uniosła powieki. Blask słońca odbijał się w jej zielonych tęczówkach. Odchyliła w tył głowę w napływie przyjemności i szczęścia. Uśmiechnęła się do siebie i spojrzała na ukochanego. Tak bardzo cieszyła się, że jest u jego boku. W pewnej chwili skierowała wzrok na swoje smukłe palce i chude ramię.
'To się nie dzieje naprawdę'
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej do chłopaka. Obdarował ją jak zwykle opiekuńczym spojrzeniem. Wpatrywała się w jego promieniste tęczówki. Kochała go, tak bardzo była tego świadoma. Otrzymała jeszcze jeden słodki pocałunek od brązowookiego. Przeczesała palcami jego włosy i ponownie ujrzała intensywnie wpatrujące się w nią oczy. Ta piękna brązowa barwa zaczęła zmieniać się w okrutne i brudne spojrzenie. Ich zielony i złowrogi blask spowodował ciarki na jej ciele. Sceneria wokół nich przybierała ciemne i mroczne kolory. Ciężar chłopaka nie pozwalał jej na żadne ruchy. Uśmiechnął się złośliwie i brutalnie wpił się w jej wargi. Ten pocałunek był zupełnie inny od poprzedniego, którym obdarował ją brązowooki mężczyzna. 
-On już cię nie chce - warknął w jej obolałe usta - Jesteś za gruba - ponowie wykrzywił się w szyderczym uśmiechu.
Jej smukłe ciało w jednej chwili przybierało coraz to więcej kształtów.
-To nie prawda - szepnęła, chcąc przywrócić moment, w którym leżała obok chłopaka o brązowych oczach, by móc wtulić się w jego klatkę piersiową i poczuć bicie jego serca.
Podniosła się ze stęchłej trawy. Przed nią stało lustro. Jej ciało było szpetne, okropne.
-Nie... - nie mogła uwierzyć - Proszę, nie! - krzyk wyrwał się z jej ust.
Znowu wyglądała...źle. Znowu nie chciała żyć."
Zaskoczona otworzyła załzawione oczy. Wypuściła powietrze z ust i uderzyła stojący na etażerce budzik. Dźwięk tłuczonej szybki zegarka rozległ się po pomieszczeniu. Zacisnęła pięści i w końcu uniosła się do pozycji siedzącej. Palcem przejechała po swoich wargach. Uśmiechnęła się lekko przypominając sobie Liam'a. Tego ze snu. Tego, którego pragnęła. Spojrzała w lustro stojące naprzeciw niej. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów posłała uśmiech do swojego odbicia. Był wywołany nadzieją. Nadzieją na lepsze życie. I obiecała sobie, że zrobi coś w związku z tym. Zamierzała tego słowa dotrzymać.

*

Brązowooki posłał uśmiech nowej koleżance. Widząc rumieńce na jej policzkach wykrzywił usta jeszcze bardziej. Czuł się... Wyzwolony, w końcu wolny i szczęśliwy. Powiedział jej te najważniejsze rzeczy. Że mu zależy. A cała reszta... Nadal czeka w jego sercu na odpowiedni moment.

Złapał ją podczas lunch'u. Siedziała pod drzewem. Blask jej zielonych tęczówek odbijał promienie słoneczne. Usiadł obok niej i kolejny już raz obdarował ją uśmiechem. Opuściła głowe znów się rumieniąc, a on miał tak cholerną ochotę podnieść jej podbródek i wyszeptać słowa, o które sam by się nie podejrzewał.
-A ty nie z przyjaciółmi? - przełamała swoje zażenowanie i odważyła się spojrzeć w jego zniewalające oczy.
Chłopak otworzył pudełko i chwycił za frytkę. Mia przełknęła ślinę i starała się nie patrzeć.
-Jakoś się nie złożyło - odezwał się - A ty?
Zatkało ją. Zgasił ją zwykłym pytaniem. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć.
'No, tak jakoś... Nikt mnie nie lubi, bo jestem gruba, idiotyczna i chora psychicznie. Takie tam'
-Nie dziś - mruknęła splatając swoje palce.
-Poczęstujesz się? - podsunął jej swój lunch pod nos.
Wywróciła oczami, chcąc pozbyć się tego okropnego uczucia słabości i wywrotów żołądka na zapach jej ulubionego jedzenia.
-Już się najadłam, dzięki - przygryzła wargę i przechyliła głowę w drugą stronę.

*

Bywały lepsze i gorsze dni. Po zdobyciu swoich celów osiadała na laurach i wracała do poprzednich nawyków. Przecież tyle wokół niej było pokus. Czy mogła nie skorzystać? Otóż mogła. Ale tak bardzo ich pragnęła. Chciała poczuć te słodkości w swoich ustach. Gdy to stawało się silniejsze zapominała o swoich zasadach. Jakby ich już nie było. Stare nawyki powracały, razem z późniejszymi wyrzutami sumienia. Wiele chwil spędzonych przed lustrem znów naprowadzały ją na dobrą drogę. Rzucała się na podłogę i ćwiczyła do utraty tchu. I było tak codziennie. Przez te kilka miesięcy szkoły dzień w dzień nie umiała sobie z tym poradzić. Działo się tak w koło i w koło. Aż w końcu nadszedł temu kres.

Wizyty Liam'a stawały się codziennością. Jego obecność była namacalna w każdej części dnia Mii. Lubiła to. Nadrabiała czas stracony przez samotność.
Grudniowego dnia, tuż przed Bożym Narodzeniem trwało w pokoju dziewczyny pożegnanie. Po miesiącach spędzonych w swoim towarzystwie łzy gromadziły się w ich oczach. Święta miały rozdzielić ich na ten błogi czas, spędzony w rodzinnym gronie. Jednak nie wyobrażali sobie go bez siebie.
-To dla ciebie, Mia - chłopak wyjął pakunek ze swojej kurtki.
Oczy dziewczyny coraz bardziej zachodziły łzami. Ona także podarowała mu pudełko, które już od kilku tygodni chowała pod łóżkiem. Pocałował jej zaróżowiony policzek, jeszcze raz życzył wesołych świąt i opuścił dom.
Szarpnęła za kolorowy papier, a jej oczom ukazała się piękna, bordowa sukienka. O cenie starała się nie myśleć, gdy ujrzała naszywkę z nazwiskiem znanego projektanta. Stanęła przed lustrem przykładając materiał do swojego ciała. Dreszcze przebiegły po całym jej ciele.
'Jak to możliwe?!'
Rozmiar wskazywał na '8'. Bała się, że Liam'owi przeszkadza jej ciało. Że odkrył to, co ją gnębi tak długo. Rozpatrywała różne strony. Chciał ją zdopingować do zmian, zdołować i pokazać jaka jest gruba lub sprawić przyjemność na przyszłość.
-Nigdy w życiu mi się nie uda - mruknęła.
Rzuciła sukienkę w kąt i wskoczyła na łóżko. Wiele myśli przebiegało przez jej głowę. Próbowała podjąć rozważną decyzję. Bal zbliżał się wielkimi krokami. Ile by dała, aby Liam patrzył na nią wtedy tak jak we śnie?
'Muszę dać radę...'

24 grudnia, a tortur Mii nie było końca. Leżała przy na puszystym, białym dywanie wpatrując się w tańczący ogień. Wpatrywała się w płomyki skaczące w kominku. Niesamowite skurzcze przebiegały przez jej żołądek. Kuliła się i próbowała myśleć o tym, co odpisze Liam'owi na wiaodmości, których wysyłał przynajmniej 30 każdego dnia. Gdy siły przybędą, to odpisze mu na pełne troski i obaw SMS-y.

Wieczór przypominał Mii cyrk. Nie mogła znieść żenujących dowcipów dziadka i dokuczliwych przytyków od strony kuzynek. Jej talerz od początku był pusty. Tłumaczyła się złym samopoczuciem. Trupioblada cera martwiła jej mamę. W końcu za pozwoleniem z hukiem odsunęła krzesło i opuściła towarzystwo.

Niesamowicie zdrętwiałe ciało i zimny płot spływający po skórze. Minęło już kilkanaście dni. Drastyczne zmiany, które wprowadziła dawały się we znaki. Ograniczona do minimum ilość jedzenia źle wpływała na jej organizm. Z trudnością nawet można było stwierdzić, że na jego funkcjonowanie, bo była tak wyczerpana.
Codziennie starała się mierzyć sukienkę. Jednak wciąż była za ciasna i z trudnością wciskała ją za kolana. 
Prezent od przyjaciela tak wiele dla niej znaczył. W końcu miała motywację, by wziąć się za siebie. Po śniadaniu, które ograniczała do minimalnej dawki zażywała suplementy diety, tabletki mające sprawiać cudy. Później zakładała najwygodniejszy dres i szła do parku. Biegała do utraty tchu. Biegała, by nie myśleć o głodzie. Codziennie mijała tą samą kobietę. Tą, którą spotkała przed miesiącami. Smukła, w ciemnym sportowym stroju. Każdego dnia obdarzała dziewczynę uśmiechem. Mia otrzymywała zastrzyk energii. Ćwiczyła dłużej i wytrwalej. Przeznaczała na to ogromną ilość czasu. Gdy wracała do domu wdrapywała się na rower i oglądając filmy z fit-gwiazdami w roli głównej pedałowała ile miała sił.

Mijały tygodnie... Nie pokazywała się w szkole, dopóki nie nastały ferie. Nie widziała Liam'a, za którym tęskniła. Wiadomości napływały, a ona nie odpisywała. Jej obietnica zostawała nienaruszona. Jej przyjaciel zobaczy ją dopiero, gdy będzie piękna. Gdy uderzał pięściami w drzwi frontowe tak bardzo chciała otworzyć. Siedziała w swoim pokoju i płakała widząc w wyobraźni jak zrezygnowany Liam  odchodzi. Ale wracał. Wracał każdego dnia.

*

Liam nie widział Mii od dawna. Minęły rodzinne święta, sylwester spędzony w gronie przyjaciół, kilka dni szkoły, gdzie się nie pojawiła oraz ferie. Brakowało mu opowieści, które wymyślała, snucia planów na ich przyszłość, zabawnych historii i jej dźwięcznego śmiechu. Tak bardzo za nią tęsknił. Codziennie łudził się, że otworzy drzwi i rzuci mu się w ramiona. Nocami nawiedzała go we snach. Czuł na sobie jej pocałunki, dotyk. Słyszał bicie jej serca. Budził się rozanielony, szczęśliwy i po chwili uświadamiał sobie, że jest TYLKO jego przyjaciółką, która teraz nie chce go widzieć.

Stał ze znajomymi przy swojej szafce. Drzwi szkoły się otworzyły, a próg przekroczyła pewna blondynka.

~*~

Przybywam z kolejnym rozdziałem :) Przepraszam, że tak późno, ale szkoła złośliwie daje się we znaki. Paula także ma swoje zadania, tak więc narazie bloga prowadzę tylko ja... ._. Jednak mam nadzieję, że sama sprostam pisaniu tak jak do tej pory :) Miłego czytania!
PS.
Nie wiecie może, kto robi dobre szablony na blogi? :)
B&B xX.

czwartek, 19 września 2013

[005] This is our fate, I'm yours

W te kilka tygodni u Mii zaszło wiele zmian. Ktoś w końcu się dowiedział, co kryje się w jej myślach. Przekazała swoje sekrety i obawy. Dziewczyna zwierzyła się z wszystkiego, a w zamian otrzymała wsparcie. Ale nie takie jakiego się spodziewała. Mia pierwszy raz w życiu otrzymała dozór kuratora. Najpierw był to dla niej ciężki szok. Kolejna osoba dowiedziała się o tak długo skrywanych uczuciach. Powierzyła je pani psycholog, a ona tak beztrosko rozpowiedziała je sądowi i jej matce.
'To się nie dzieje naprawdę'
Potem przyzwyczaiła się do dziwnych obserwacji. Towarzyszyło jej jakieś dziwne uczucie inności. Czasem miała wrażenie, że jest obiektem, na którym przeprowadza się doświadczenia.
'Jak małpa w zoo'
Częste wizyty psychologa zaczynały ją irytować.
'Niech mnie do obłąkanych dołączą' denerwowała się.
Mia pierwszy raz komuś zaufała i zwierzyła się. Czuła się wykorzystana. Chwilami rodząca się ciemna strona przejmowała kontrolę i pojawiały się przejawy agresji. Zwykle potulna, uprzejma nastolatka stawała się wulkanem wściekłości.
Potem przychodził moment, w którym przypominała sobie, dlaczego to się stało. Dlaczego tyle ludzi kręci się teraz wokół niej.
"Jasnowłosa kobieta jak co dzień mozolnie kroczyła w kierunku łazienki.
'Zaraz trzeba obudzić Mię, zrobić śniadanie, wystawić samochód z garażu...'
Stanęła przed umywalką i zimną wodą ochlapała twarz. Orzeźwiona od razu otworzyła oczy. Zerknęła w lustro.
-Matko Boska! - krzyknęła przestraszona.
Na biało-zielonych kafelkach widać było ciemnoczerwone plamy. Różnymi drogami prowadziły do leżącego bezwładnie ciała. Policzek twardo przylegał do podłogi. Sine, otwarte usta i zamknięte oczy coraz bardziej straszyły kobietę. Przerażona podbiegła do dziecka. Nie dotknęła jej, choć miała ochotę wziąć córkę w ramiona. Bała się.
'To zły sen... Tylko zły sen!'
Powoli zaczęła się wycofywać z pomieszczenia, aby pochwycić do ręki telefon."
Łzy zbierały się w kącikach, a dolna warga zaczynała drżeć. To było takie realistyczne.
'To przecież prawda' przypominała sobie dziewczyna.
Nie mogła wybaczyć sobie, że była powodem łez swojej matki. Zraniła jedyną osobę, którą kochała. Ale nie widziała innego wyjścia, by dać sobie do zrozumienia, że jest 'inna'.

*

Liam nadal miał nadzieję. Chciał ją już zobaczyć, minęło tyle czasu... Siedział w ławce tępo wpatrując się w tablicę. Pojawiały się na niej coraz to nowe równania. Nie widział ich. W klasie nie panowało milczenie, tylko ciche szmery i szepty przedzierały się do siebie. Nie słyszał ich. Nic do niego nie docierało.
Drzwi klasy powoli się otworzyły. Do środka weszła blada, jasnowłosa dziewczyna. Zayn szturchnął brązowookiego. Szczęka bruneta zsunęła się z dłoni i runęła na stół. Szatyn próbował stłumić chichot. Liam desperacko podniósł się do normalnej pozycji.
-Mia! - krzyknął.
Rumieńce oblały jego policzki, gdy zrozumiał, co zrobił. Oczy całej klasy zwróciły się na do tej pory niezauważoną blondynkę, stojącą w drzwiach i ciekawie zerkały raz po raz na brązowookiego.

*

Nerwowo rozejrzała się po klasie. Poznawała wszystkie twarze tylko nie jego... Zastanawiała się, ale nie rozpoznawała bruneta, który wykrzyknął jej imię. Tak jakby nigdy go nie widziała.
-Nie za późno pani przyszła, panno Bailey? - nauczyciel odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Ym, ja przepraszam... Tutaj jest usprawiedliwienie - zwinnie przedostała się do biurka i położyła kartkę z wyjaśnieniami na blacie.
-Więc siadaj - powiedział zerknąwszy na nią.
Do końca nie mogła pozbyć się czyjegoś spojrzenia. Nawet nie odwracała się do tyłu, nie chcąc go spotkać.

*

Uczniowie wchodzili do klasy chcąc, aby ostatnia lekcja jak najszybciej dobiegła końca. Każdy zajmował swoje miejsce. Z chwili na chwilę było coraz ciszej, a gdy nauczycielka biologii weszła do pomieszczenia zapanowało kompletne milczenie. Od pierwszego momentu, gdy Harry zobaczył ją tego dnia, wiedział, że musi się zemścić. Nie było istotne w jaki sposób. Ktoś z tej dwójki musiał zostać poszkodowany i to nie zamierzał być on. Pani Griffiths otworzyła skrzydła białej tablicy. Zaskoczonej kobiecie wyrwał się cichy krzyk. Zdziwione spojrzenia wędrowały po klasie.
-Co Mia robi na tablicy? - parsknął Harry, a uczniowie mu zawtórowali.
Na tablicy znajdował się kolorowy rysunek świnki z zakręconym ogonkiem. Z jej ust wychodził dymek z napisem "Jestem Mia i lubię jeść".

*

Policzki Mii płonęły ognistą czerwienią, a łzy upokorzenia zaczynały zasłaniać jej widoczność. Z wielkim hukiem zabrała swoje rzeczy i wybiegła, zostawiając otwarte drzwi. Jej koledzy z klasy zanosili się śmiechem, a zdegustowana nauczycielka zaczynała zmazywać obrazek. Gdy skończyła, walnęła drewnianym wskaźnikiem w swoje biurko. Zaczęło się piekło.

*

Liam w szybkim tempie opuścił pomieszczenie. Nasłuchiwał kroków i próbował zlokalizować ich kierunek. Zbiegł ze schodów i skierował się ku wyjściu. Na dziedzińcu nie było nikogo, ani jednej żywej duszy. Precyzyjnie przeczesał wzrokiem teren i ponownie przemierzył schody.
'Łazienka'
Delikatnie pchnął drzwi ze znaczkiem kółka. Wsunął głowę w wolne miejsce. Pusto. Wszedł w głąb pomieszczenia. Zza drewnianej powłoki dochodził cichy szloch. Bezszelestnie otwierał kolejne drzwi toalet. Wiedział, że gdzieś tam była jego Mia. Ta, o której myślał w dzień. Ta, o której śnił co noc.
W końcu ją zobaczył. Widząc to, serce w jego piersi połamało się na miliony kawałeczków. Dziewczyna podniosła głowę. Jej wzrok powędrował w dwa błyszczące punkciki. Miliony odcieni zieleni wpatrywały się w brązowe oczy, w których także lśniły łzy.
'To jego przyjaciel'
-Wynoś się stąd - syknęła.
Zaczęło się. Agresja jak trucizna z każdą chwilą wypełniała jej ciało coraz bardziej. Jad w wypowiedzianych przez nią słowach ranił serce Liam'a.
-Wynoś się rozumiesz?! - warknęła nadal siedząc.
-Proszę cię, Mia... - zaczął.
-Nie znam cię. Ale jesteś taki, jak ten skurwiel - stanęła zabijając go złowrogim spojrzeniem - Wypierdalaj! - ryknęła łamiącym się głosem.
-Pozwól mi wyjaśnić - kolejny raz próbował się z nią porozumieć.
-Spieprzaj do swojego przyjaciela - wypchnęła go z kabiny i trzasnęła drzwiami przesuwając zasuwkę.
-Nie jestem nim w żadnym stopniu! - w desperacji walnął otwartą ręką w drewno - Nie jestem nim! - krzyknął i jeszcze raz uderzył, a kostki jego dłoni nieprzyjemnie chrupnęły.
Syknął ze wściekłością i spojrzał na krwawiące miejsca. Niemiłosiernie bolały i pulsowały. Przestraszona jego krzykami Mia nie wiedziała, co się stało, ale nie otwierała drzwi. Jej klatka piersiowa jeszcze nie odpoczęła po napadzie wściekłości. Poruszała się szybko i nierównomiernie.
-Otwórz, proszę cię - szepnął z zewnętrznej strony kabiny.
Odszedł. Przekroczył próg szkoły i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Deszcz moczył jego włosy i cienkie ubranie. Ignorował zaczepiających go ludzi. Nie miał siły i ochoty na sztuczne uśmiechy.

Lekcje już dawno się skończyły, a on nadal krążył po parkach i mało zaludnionych uliczkach. Mokre krople mieszały się ze słonymi łzami kapiącymi z jego zmartwionych oczu. Nie mógł uwierzyć, że tak się zachowała wobec niego.
'Cicha woda brzegi rwie'
Była taka wściekła. Widział to piekło w jej oczach. Zazwyczaj mieniące się zielenią tęczówki były wtedy ciemne. Lawirowała w nich złość. Ale dostrzegł także nutę tego przerażenia i smutku. Nie umiała sobie z tym poradzić. Bał się, że ją straci. Że na zawsze zostanie z tą pustką w sercu, która po niej zostanie. Nie mógł na to pozwolić.

Wchodząc na podjazd minął jasnowłosą kobietę kierującą się w szybkim tempie do samochodu. Przystanęła na chwilę i obdarowała go pytającym spojrzeniem. Zauważył to i zmieszał się, ale po chwili odzyskał całą odwagę.
-Czy Mia jest w domu?
Widział podobieństwo między dziewczyną, a tą panią. Jasne, długie włosy, oczy w barwach zieleni, które z dala były widoczne, zaróżowione policzki.
-Wejdź do środka, nie będzie słyszała pukania - pospiesznie posłała mu uśmiech i trzasnęła drzwiami od samochodu.
Przystanął na wycieraczce. Czuł się niezręcznie.
'Nie pukać, okey'
Nacisnął klamkę, co umożliwiło wejście do środka. Zgodnie z poleceniem wdrapał się po schodach. Usłyszał dziwne dźwięki. Zmarszczył brwi i udał się pod drzwi zza których dochodziły odgłosy. Przekręcił gałkę i bezszelestnie wsunął się do środka.
'CO?!'
Klęczała przy toalecie. Nie martwiłby się, gdyby szczoteczka była na swoim miejscu, a nie w jej gardle! Nie mógł wydusić z siebie ani słowa.
'Co to ma w ogóle znaczyć?!'
Stał w progu jak słup soli. Nie mógł uwierzyć.
'Ona?'
Kolejny raz łamała jego serce. Niezauważony podszedł bliżej. Ukucnął przy niej i położył rękę na jej barku, a drugą odgarniał długie włosy. Szarpnęła się i znów spotkała błyszczące, brązowe oczy.
-Ty... - szepnęła.
Zaczerwienione policzki lśniły od łez. Oblizała usta i skrzywiła się. Wytarła ślinę wierzchem dłoni.
-Kochanie, nie rób tego - kciukiem starł słone krople z jej skóry.
Spuściła wodę i podeszła do kranu. Czuła jak krew zaczyna się w niej gotować.
'Jakim prawem tu wszedł?!'
Przetarła mokrą twarz ręcznikiem. Położył rękę na jej plechach. Wyrwała się spod jego dotyku.
-Co ty tutaj robisz?!
-Twoja mama mnie wpuściła - wyprzedził jej kolejne pytanie.
Klatka piersiowa Mii szybko podnosiła się i opadała. Była gotowa do słownego ataku na intruza. Nie chciała go tu. Nie chciała nikogo.
-Porozmawiaj ze mną - błagalnym głosem wypowiedział te słowa.
Źrenice zaczęły się zmniejszać. Coś wewnątrz, głęboko w środku mówiło jej, by dać temu człowiekowi szansę.
-Idź do pokoju - machnęła ręką w kierunku otwartych drzwi - Zaraz tam przyjdę.

*

To był jej pierwszy raz. Gdy miała nadzieję, że dzięki kolejnemu świństwu jej życie się odmieni, ktoś musiał jej przerwać. Nie wiedziała, co zrobić. On czekał na nią w pokoju. Miała wziąć po tym kąpiel, chciała zmyć z siebie ten grzech.
'Ale nie, on musi tam siedzieć'
Umyła zęby i jeszcze raz przemyła twarz. Wzięła głęboki wdech i udała się w stronę swojego pokoju. Był tam. Siedział w jej ulubionym miejscu. Wpatrywał się w ponury Londyn. Gdy deska zaskrzypiała pod ciężarem dziewczyny, odwrócił głowę w jej stronę. Usiadła na skraju łóżka i oglądała swoje place.
-Mia - zaczął łagodnie.
Nieśmiało zerknęła na jego twarz. Był taki piękny. Miękkie rysy twarzy, odznaczające się lekko kości policzkowe. Różowe, kształtne usta, które teraz nerwowo zaciskał. Przeszywające, brązowe oczy. Czuła jak jego tęczówki świdrują w niej dziury. Wciąż milczała podziwiając jego piękno.
'Co on tu robi?' nie mogła uwierzyć.
-Mia - odezwał się ponownie - Pozwól mi coś wytłumaczyć...
Skinęła głową.

Powiedział jej prawdę. Znała jego myśli. Wiedziała już, że źle go tego dnia osądziła. Jedyne, co Liam zachował dla siebie, to wyznanie jak bardzo mu na niej zależy. Jak bardzo chce jej szczęścia u jego boku. Sam nie dowierzał, że tak sądzi. Wcześniej unikał otyłych osób. A w niej... W niej po prostu się zakochał.
Uznała go jako przyjaciela. Nie chciał jej skrzywdzić.
Wróciły do niej wspomnienia z lekcji biologii. Otoczył ją ramionami, gdy pierwsze łzy pojawiły się na zaróżowionych policzkach.
Zwierzyła mu się ze wszystkiego. Kolejna osoba poznała jej myśli. Wiedziała, że się nie zawiedzie. Intuicja... Powierzyła mu wszystkie swoje obawy. Przestraszył się. Ale obiecał sobie, że Mia nie będzie więcej cierpieć.

Wyszedł z mieszkania zostawiając uśmiech na jej twarzy. Wróciła na górę. Pościel pachniała nim, a powietrze wypełnione było wspomnieniami tamtego dnia.

~.~

W końcu nowy rozdział :D Teraz zaczęła się szkoła, więc dlatego tak długi odstęp czasu od poprzedniego postu. Enjoy!
B&B xX.

niedziela, 1 września 2013

[004] Catching teardrops in my hands

"-Nie... Proszę, przestańcie! - krzyczała.
Tłum wokół niej zwiększał się z każdą chwilą. Wszystkie pary oczu zwrócone były w jej stronę. Bezbronna dziewczyna leżała pośrodku widowiska i wiła się w amoku. Grube, cierniste krzewy, na których się znajdowała raniły jej skórę. Nagle podszedł do niej mężczyzna z mikrofonem. Spojrzała na swojego oprawce. Ten błysk w zielonym oku... Już wiedziała kim jest.
-Chcecie więcej? - zachęcał publiczność.
Radosnymi okrzykami przytakiwali. Dziewczyna leżała i z przerażeniem spoglądała na Harry'ego. Zamiast mikrofonu trzymał w ręku duży, ostry nóż. Wiedziała, że jest na przegranej pozycji.
-Mio Bailey, mówiłem, że za to zapłacisz - uśmiechnął się złowrogo, a ciarki przeszły po jej ciele.
Szybkie cięcie i donośne krzyki dziewczyny roznosiły się po miasteczku. Tłum gapiów przyklaskiwał z uznaniem, a Harry nie kończył sprawiać jej bólu. Coraz to nowe kawałki skóry i przyklejoną do niej tkanką tłuszczową lądowały w drewnianym wiadrze. Każdy ruch przyprawiał ją o skurcze. Kolce wbijały jej się we wnętrzności. Cała scena pokryła się czerwoną cieczą. Plamiła Mii włosy, twarz, rozdartą sukienkę... Krew skapywała z podestu.
-Dość, proszę! - błagała.
Nikt nie usłyszał. Słyszała wyraźniej bicie swojego serca. Nie umiała podnieść głowy, by na nie spojrzeć. Nie miała siły.
Ujrzała przed sobą parę czerwonych rąk. Trzymały coś obrzydliwego.
-Zobacz jaka teraz jesteś piękna - Harry uśmiechał się szyderczo do wyczerpanej Mii.
Uniósł jej głowę. Wielkie, zielone oczy otworzyły się szerzej. Na twarzy dziewczyny malował się strach. Widziała każdy mięsień, każdą kostkę, każdy narząd. Widziała to wszystko i w mgnieniu oka przypomniała sobie lekcje biologii. Jej żołądek zaczął drżeć. Przełyk powiększył się. Sekundę później jej sine usta wydaliły wymioty. Rozpanoszyły się wszędzie. Wymieszały się z krwią. W powietrzu unosił się mdły, śmierdzący zapach.
-Ty obrzydliwa suko! - lokaty walnął jej głową w podest.
Do każdej cząstki jej ciała dochodziły bolesne impulsy. Mięśnie drżały. Twarz kompletnie straciła naturalny kolor.
-Drodzy państwo, przygotujcie się na więcej atrakcji!
Odwrócił się do dziewczyny i uklęknął przy niej.
-Tak kurewsko cię nienawidzę - syknął prosto w jej ubrudzone wargi i splunął w patrzące na niego z przerażeniem oczy.
Uniósł wiadro z odciętymi częściami.
-No Mia, przecież lubisz jeść - warknął nieprzyjaźnie.
Chwilę potem w jej ustach znalazł się kawałek żółtego, śliskiego tłuszczu. Próbowała krzyczeć, ale nieme błagania tonęły w obrzydliwej żółtej mazi."

-Nie!!! - szarpnęła się z łóżka.
Zimny pot oblewał jej ciało. Rozkopana kołdra przypominała w ciemnościach potwora. Krzywa gałąź stukała złowrogo w okno.

*

Zerwał się z fotela. Przetarł zaspane oczy. Coś było nie tak, czuł to. Głos wewnątrz niego mówił, że niebezpieczeństwo dla niej nadchodzi. Że musi to powstrzymać. I w tamtej chwili Liam wiedział, że tym niebezpieczeństwem jest Harry.
Brunet wbiegł po schodach i otworzył drzwi prowadzące do pokoju przyjaciela. Szarpnął go, by wybudzić chłopaka ze snu.
-Stary, co ty wyprawiasz?! Jest... - spojrzał zdenerwowany na zegarek - prawie 3 w nocy - zezłościł się jeszcze bardziej.
Przełknął nerwowo ślinę. Zimny przedmiot przywarł do jego szyi.
-Zabiję cię, jeśli zranisz ją w jakikolwiek sposób - syknął.
Przerażone oczy Harry'ego wpatrywały się w Liam'a. Brązowooki zerwał się z miejsca i wrócił do swojego pokoju. Nerwowo spoglądał w każdy kąt. Nie mógł znaleźć punktu zaczepienia. Czuł się ogłupiały.
'Dlaczego ja to robię?!'
Nie znał tej dziewczyny. Co go tak do niej przyciągało? Była ładna, ale...
'Ona jest gruba!'
Nie mógł przyjąć tego do wiadomości. Powtarzał to sobie kilka razy, lecz nadal nie rozumiał. Dla niego ona była krucha. Tak delikatna jak powiew wiatru w ciepły, wręcz upalny dzień. Dawała mu ulgę, gdy na nią patrzył. Mia była tą, o której nie mógł przestać myśleć. Mia była tą, którą chciał chronić za wszelką cenę. Mia była tą, dla której mógł poświęcić swoją karierę. Mia była... Była obcą osobą.
'Nie znam jej!!!'
Ale czuł, jakby spędził z nią co najmniej połowę swojego życia. Nie wiedział, co lubi robić w wolnym czasie, jakiej muzyki słucha. Ale wiedział to, co najważniejsze. Wiedział jaka jest. Znał ją całą, prawdziwą. Czytał w jej oczach, czytał z jej twarzy i gestów. Nie przeszkadzał mu jej wygląd. To co miała wewnątrz było jak magnes. Wpadł w sidła. Nie umiał wybrnąć. Może nawet nie chciał?

*

Szkarłat wypłynął z jej wnętrza. Cicho łkając nacinała się i patrzyła jak ciecz spływa z jej biodra poprzez nogi i stopy, aż dotrze do podłogi. Z nienawiścią nakłuwała skórę, chcąc pozbyć się obrzydzenia samą sobą. Miała dość swojego ciała. Opracowała plan, który od następnego dnia miał zadziałać. Tymczasem właśnie wpadała w pułapkę, z której nie umiała wyjść. Tyle złego mówiono na ten temat. Tyle usłyszała o tym plotek. Obiecała sobie, że nigdy tego nie zrobi.
'Kolejny raz nie dotrzymam słowa.'
Poczuła gdzieś pod palcami kość. Chciała, by było ją widać. Chciała ją oglądać. Chciała ją pokazywać innym. Ale nie mogła przez tą grubą warstwę towarzyszącą jej na każdym kroku. Słone krople spływały po jej policzkach. Rozrzedzały krew na nogach i tworzyły nowe stróżki.
Mia przycisnęła palce do rany.
'Za to, że pozwoliłaś sobie na taki stan!'
Niemy pisk wyszedł z jej ust, gdy przejechała ostrzem tworząc jeszcze większy otwór. Łzy z coraz większą siłą zwilżały jej twarz. Zamazywały widoczność i piekły pod powiekami.
'Kara za bycie taką opasłą krową'
Odsunęła zranioną skórę i włożyła tam palec. Katowała siebie za bycie sobą...

*

Liam od rana stał przed lustrem. Chciał wyglądać idealnie. Dopasowane ciuchy, perfekcyjna fryzura, zakryte niedoskonałości. Obiecał sobie, że to będzie ten dzień. W końcu pozna bliżej Mię. Jej uśmiech będzie tylko dla niego. Zawstydzone spojrzenie będzie tylko dla niego. Podekscytowany wyszedł w końcu z domu.

Ale Mii nie było w ten dzień w szkole. Kolejnego dnia także nie przyszła. Tydzień i dwa tygodnie później jeszcze jej nie było, a serce Liam'a pozostawało rozdarte.

~*~

Rozdział mnie przeraża, a jednocześnie fascynuje... Mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Jeśli chcecie być informowani, napiszcie pod najnowszym postem lub na twitterze
B&B xX.

środa, 21 sierpnia 2013

[003] Save you

"Dziewczyna wygramoliła się z samochodu.
-Dzięki mamo! - posłała kobiecie uśmiech na pożegnanie i ruszyła w stronę gmachu szkoły. 
Ciężko kroczyła do wejścia. W korytarzu panował gwar i ścisk. Słychać było radosne powitania po wakacyjnej przerwie. Salwy śmiechu z różnych kątów dobiegały do każdej pary uszu. Podekscytowane głosy opowiadały o swoich letnich przygodach. Uczniowie przedzierali się w swoich kierunkach.
'Tak nie wygląda każda szkoła' stwierdziła dziewczyna.
Z małą mapą szukała sali numer 314. Kilka razy przeszła po schodach. Zmęczona opadła na ławkę. Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było.
'Aż dziwne...' bacznie obserwowała otoczenie.
Podniosła wzrok. Na drzwiach widniała tabliczka.
'314'
Podniosła się z drewnianego siedzenia, które po wyczerpującym marszu schodami wydawało się być tronem. Otworzyła drzwi. W klasie wiele miejsc było już zajętych. Papierki latały, a samoloty wirowały po pomieszczeniu.
'To chyba jakieś zoo...'
Krzyki ucichły, gdy zamknęła drzwi odrobinę za głośno. Nauczyciel podniósł wzrok.
-Imię? - mruknął.
Speszona nagłym milczeniem uczniów nerwowo zerkała po klasie.
-Imię? - powtórzył mężczyzna w kremowym swetrze i okularach na nosie.
-Mia Bailey - próbowała zachować spokój i nie dać głosowi zadrżeć.
-Większej cię matka zrobić nie mogła? - odezwał się chłopak siedzący na końcu klasy.
Uczniowie nie powstrzymywali śmiechu. Policzki Mii płonęły. Można to było z łatwością zauważyć, szczególnie przy jej jasnej karnacji i w tak małym pomieszczeniu.
'Taki wstyd... Taki wstyd' panikowała.
Spuściła wzrok, nie odzywając się.
Nauczyciel zmierzył ją przymrużonymi oczyma. Cmoknął zdegustowany i machnął ręką.
-Znajdź sobie jakieś miejsce - mruknął.
Jedynym dobrym akcentem tego dnia było jedynie otwarte okno przy jej krześle. Miała nadzieję, że pomoże jej trochę ochłodzić spoconą ze wstydu skórę. Próbowała z gracją przecisnąć się przez ciasne przejście. Prawie jej się udało... W ostatniej chwili uderzyła udem w stolik, który przesuwając się, zrobił w klasie wielki huk. Uczniowie jeszcze raz wybuchnęli śmiechem, a ona zawstydzona siedziała cicho do końca lekcji. Ukradkiem zerkała tylko na swojego 'oprawcę'. Burza gęstych loków. Zielone, śmiejące się do wszystkiego i wszystkich oczy. I ten okropny, szyderczy uśmiech... Chciała już stamtąd wyjść, albo uciec. Miała dość złośliwych spojrzeń.

'Wreszcie dom' odetchnęła z ulgą przekręcając klucz w zamku.
Rzuciła torbę na fotel i wyszła do łazienki. Ciepła kąpiel... Tylko to było jej w tym dniu potrzebne. Postawiła zapalone świeczki zapachowe wokół wanny. Ubrania cisnęła na podłogę. Nienawidziła ich. Nienawidziła ich na sobie. Nienawidziła ich kroju i rozmiaru. Zanurzyła się w gorącej wodzie. Przymknęła oczy i zobaczyła jego. Tego, który skompromitował ją przed całą klasą. Tego, którego nie chce już znać. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że jest na niego skazana jeszcze przez kilka lat. Pojawiał się w jej myślach non stop. Słyszała jego okropne słowa. Zaczynała się bać tego, co będzie dalej.
W końcu oczyściła umysł. Chociaż przez chwilę nie zawracała sobie głowy doznaniami tego dnia. Bawiła się pianą, machała nogami, wyginała głowę do tyłu. Po prostu regenerowała swoje siły po całym dniu tortur. Wychodząc z wanny owinęła się ręcznikiem. Zerknęła w duże lustro, sięgające podłogi i sufitu. Przystanęła przed nim. Nieśmiało odsunęła ręcznik. Zamknęła oczy, nie mogła patrzeć.
'Jestem okropna.'
Małe stopy z pulchnymi paluszkami. Szczupłe kostki. I nagle zaczynają się te okropne łydki i masywne uda. Naciągnęła je i puściła.
-Galareta - powiedziała z obrzydzeniem.
Duża oponka na brzuchu. Nie chciała jej dotykać. Spojrzała na swoje ręce. Palce jak serdelki.
'Okropność'
Odwróciła się. Głębokie dołeczki na dole pleców. Ohydne obwisłe pośladki, na których znajdował się cellulit. Wielkie fałdy tłuszczu pod łopatkami.
-Dlaczego?! - jęknęła.
Łzy sączyły jej się po policzkach. Z każdą chwilą coraz więcej.
Spojrzała w lustro jeszcze raz. Nie było tych pięknych kości od obojczyka. Znajdował się tam tłuszcz. I w końcu buzia. Nie najgorsza. Zaróżowione policzki, kształtne usta, prosty nosek. Zielonkawe, duże oczy. Ale wciąż było źle. Wciąż było mało.
I wtedy już wiedziała, że nie przypadkiem wytykają ją palcami.

*

-Harry przestań o niej mówić! - brązowooki wstał z fotela.
-Daj spokój, Li... Widziałeś kiedyś takie coś? Mamy okazję pożartować - lokaty zachichotał.
-Nie wkurwiaj mnie - warknął chłopak.
-Słuchaj, obrońco uciśnionych, sam nie jesteś lepszy - Harry także podniósł się z miejsca.
W pokoju rozniósł się huk zatrzaskiwanych drzwi. Roztrzęsiony Liam wyszedł na zewnątrz. Wyrzuty sumienia dawały się we znaki. Miał już dość ciągłych szyderstw przyjaciela. Na każdym kroku komentował wszystko i wszystkich.
'To że ma kasę, nie znaczy, że jest jakimś pieprzonym królem'
Brązowooki kopał kamienie na podjeździe. Nie chciał już tej sławy. Nie chciał spotykać tych chłopaków. Nie za taką cenę. Byli jego przyjaciółmi, kochał ich ponad wszystko... Ale zaszło w nich za dużo zmian. A właściwie, to miał na myśli Harry'ego. Zaczynał tęsknić za starymi czasami, gdy nikt go nie lubił i był nikim. Przypomniał sobie swoje urodziny, na które nikt nie przyszedł. Z pochmurnego, szarego nieba zaczął siąpić deszcz. Skierował się do ogrodu. Usiadł na huśtawce i uniósł nogi, chroniąc je przed wodą. Zamknął oczy i zobaczył tą nową dziewczynę.
'Mia...'
Tego dnia widział ból w jej oczach. Widział to wszystko. Drżący podbródek i zbierające się w kącikach łzy. Nie chciał, by Harry ją obrażał. Wcześniej było mu to obojętne, ale teraz nie pozwoli na kolejną osobę. Nie pozwoli jej skrzywdzić.
Nawet jej nie znał. Widział ją pierwszy raz. Ale ten smutek i zażenowanie dało się wyczytać z jej twarzy.
'Mia...'
Wiedział, co czuła. Przeżywał to wszystko. Był sam jak palec, bez przyjaciół, czy znajomych. Ona jest w tym gównie teraz. Jedyną różnicą jest powód tych tortur. On nie znał swojego. A tą dziewczynę prześladowali za tuszę. Nie zauważali tego, co w niej piękne. Oczy w różnych odcieniach zieleni jak najpiękniejszy las w słoneczny dzień. A w tych oczach była cała ona. I to było cudowne...
'Mia...'
-Hej, przyjacielu - Liam usłyszał znajomy sobie głos.
-Cześć, Niall... Co tu robisz? - przytulił przyjaciela - Miałeś być w Irlandii - popatrzył mu w oczy.
W jego błękitnych tęczówkach szukał czegoś obcego. Takiego egzotycznego i przyciągającego. Szukał czegoś, czego nie miał nikt oprócz... Oprócz niej.
-Tak, ale nie chciałem opuszczać tylu dni szkoły - zaśmiał się.
Oboje wiedzieli, że to żart. Blondyn przyjechał tu z innego powodu, a Liam od razu chciał znać odpowiedź na swoje pytanie.
-Harry opowiadał mi dziś o dziewczynie. Mówił, że będzie idealnie do mnie pasować... Co o niej myślisz? On mówi, że też jesteś nią zachwycony, ale wiesz... Ja jeszcze nigdy... - zatrzymał się widocznie skrępowany - Przy okazji, stęskniłem się za wami.
'Dziewczyna, dziewczyna..'
Liam analizował cały dzień. Nawet nie rozmawiali o Niall'u. A jedyna dziewczyna, która była tematem przewodnim to... Mia...
Odepchnął od siebie przyjaciela i ruszył do domu. Rozwścieczony szukał Harry'ego. To było instynktowne. Znalazł go.
-Przeszło ci, stary? - zapytał znad miski płatków.
Brązowooki zepchnął go z barowego stołka, a potem kopnął w brzuch i uklęknął obok.
-Odwal się od niej, rozumiesz? Zostaw ją, bo...
-Bo inaczej co?! - lokowany podniósł się z cichym stęknięciem.
Ręka Liam'a powędrowała prosto w twarz Harry'ego. Młody chłopak zatoczył się, trzymając bolący nos.
Nie rozumiał dlaczego to zrobił. Kiedyś pomyślałby, że to nienormalne, podnieść rękę na przyjaciela. Zbrodnia! Ale tego dnia czuł, że to jego obowiązek, że po prostu musi walczyć i już.
-Co do kurwy?! - oszołomiony Louis stał w progu, patrząc na przedziwny bieg zdarzeń.
Brązowooki wyszedł z kuchni. Powędrował przed siebie. Nie chciał tam wracać. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, zostawił to zadanie krwawiącemu przyjacielowi.
Błądził po londyńskich uliczkach. Wpatrywał się w okna domów, które mijał. Widział radosne rodziny. Doskwierała mu tęsknota za domem. Tak dawno nie widział się ze swoimi krewnymi. W tamtej chwili brakowało mu czegoś, a może raczej kogoś... Po prostu potrzebował rozmowy i otuchy. Chciał wiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
W oknie kolejnego domu zauważył jakiegoś człowieka. Przystanął i wpatrywał się w widoczne z daleka łzy na jej policzkach. I nagle dotarło do niego, że to ona. Że to Mia. Nie miał odwagi zapukać, albo rzucić w jej okno kamykiem. Uciekł. Bał się... Bał się, że go nienawidzi. I to wszystko przez tego idiotę.
W końcu się zatrzymał. Ciężko oddychał. Piekły go płuca, a pot spływał po czole.
'Dlaczego to zrobiłem?'
-Szczeniak - beształ się.
Sam nie wiedział, co nim kierowało. Chciał tam wrócić. Nie znał jej, ale miał nadzieję na coś lepszego.
W końcu wybiła północ, a on zdecydował się na powrót do domu.

~*~

Woah 15 komentarzy c': dziękujeeeeemy xX.
Rozdział napisany kilka dni temu. Nie dzieje się w nim za dużo, ale wprowadza on w temat tego opowiadania. Czekajcie na następne, aż sama się przestraszyłam moich pomysłów :D :o
+To jest pierwszy tak długi rozdział, który napisałam w życiu! Mam nadzieję, że nie zawaliłam :D
Love you all!
B&B xX.

wtorek, 6 sierpnia 2013

[002] You are my one and only

-Widzę anioła, Liam - płytkie tchnienie wyszło z sinych już ust.
I nagle wszystko wróciło. Dzika fala wspomnień uderzyła w mój umysł. Echo Twoich słów odbijało się w mojej głowie.
"To mi nie zaszkodzi... Chcę być tylko lepszą wersją siebie."
Właśnie widzę, dokąd nowa Ty nas zaprowadziła... Właśnie widzę, gdzie jesteśmy. A Ty nie potrzebujesz ulepszenia. Zawsze byłaś idealna. Idealna dla mnie.
Nadszedł kres cierpień, a ja nie mogę wybaczyć sobie, że dobitnie nie wybiłem Ci tego z głowy, że nie przyszedłem z pomocą na czas.
I nagle moim ramionom doskwiera pustka. Palce zachłannie szukają Twoich włosów. Oczy tęsknią za niebieską głębią, a usta czekają, aby znów poczuć Twój smak.

~*~

Z pod naszego pióra wychodzi coś zupełnie innego. Następny blog pisany wspólnie. Mamy nadzieję, że was zaciekawi i będziecie tu często zaglądać. Liczymy na wasze opinie w komentarzach c:
B&B xX.


[001] Heroes



Mia Bailey - 16l.

Liam Payne - 17l.

i inni...