środa, 21 sierpnia 2013

[003] Save you

"Dziewczyna wygramoliła się z samochodu.
-Dzięki mamo! - posłała kobiecie uśmiech na pożegnanie i ruszyła w stronę gmachu szkoły. 
Ciężko kroczyła do wejścia. W korytarzu panował gwar i ścisk. Słychać było radosne powitania po wakacyjnej przerwie. Salwy śmiechu z różnych kątów dobiegały do każdej pary uszu. Podekscytowane głosy opowiadały o swoich letnich przygodach. Uczniowie przedzierali się w swoich kierunkach.
'Tak nie wygląda każda szkoła' stwierdziła dziewczyna.
Z małą mapą szukała sali numer 314. Kilka razy przeszła po schodach. Zmęczona opadła na ławkę. Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było.
'Aż dziwne...' bacznie obserwowała otoczenie.
Podniosła wzrok. Na drzwiach widniała tabliczka.
'314'
Podniosła się z drewnianego siedzenia, które po wyczerpującym marszu schodami wydawało się być tronem. Otworzyła drzwi. W klasie wiele miejsc było już zajętych. Papierki latały, a samoloty wirowały po pomieszczeniu.
'To chyba jakieś zoo...'
Krzyki ucichły, gdy zamknęła drzwi odrobinę za głośno. Nauczyciel podniósł wzrok.
-Imię? - mruknął.
Speszona nagłym milczeniem uczniów nerwowo zerkała po klasie.
-Imię? - powtórzył mężczyzna w kremowym swetrze i okularach na nosie.
-Mia Bailey - próbowała zachować spokój i nie dać głosowi zadrżeć.
-Większej cię matka zrobić nie mogła? - odezwał się chłopak siedzący na końcu klasy.
Uczniowie nie powstrzymywali śmiechu. Policzki Mii płonęły. Można to było z łatwością zauważyć, szczególnie przy jej jasnej karnacji i w tak małym pomieszczeniu.
'Taki wstyd... Taki wstyd' panikowała.
Spuściła wzrok, nie odzywając się.
Nauczyciel zmierzył ją przymrużonymi oczyma. Cmoknął zdegustowany i machnął ręką.
-Znajdź sobie jakieś miejsce - mruknął.
Jedynym dobrym akcentem tego dnia było jedynie otwarte okno przy jej krześle. Miała nadzieję, że pomoże jej trochę ochłodzić spoconą ze wstydu skórę. Próbowała z gracją przecisnąć się przez ciasne przejście. Prawie jej się udało... W ostatniej chwili uderzyła udem w stolik, który przesuwając się, zrobił w klasie wielki huk. Uczniowie jeszcze raz wybuchnęli śmiechem, a ona zawstydzona siedziała cicho do końca lekcji. Ukradkiem zerkała tylko na swojego 'oprawcę'. Burza gęstych loków. Zielone, śmiejące się do wszystkiego i wszystkich oczy. I ten okropny, szyderczy uśmiech... Chciała już stamtąd wyjść, albo uciec. Miała dość złośliwych spojrzeń.

'Wreszcie dom' odetchnęła z ulgą przekręcając klucz w zamku.
Rzuciła torbę na fotel i wyszła do łazienki. Ciepła kąpiel... Tylko to było jej w tym dniu potrzebne. Postawiła zapalone świeczki zapachowe wokół wanny. Ubrania cisnęła na podłogę. Nienawidziła ich. Nienawidziła ich na sobie. Nienawidziła ich kroju i rozmiaru. Zanurzyła się w gorącej wodzie. Przymknęła oczy i zobaczyła jego. Tego, który skompromitował ją przed całą klasą. Tego, którego nie chce już znać. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że jest na niego skazana jeszcze przez kilka lat. Pojawiał się w jej myślach non stop. Słyszała jego okropne słowa. Zaczynała się bać tego, co będzie dalej.
W końcu oczyściła umysł. Chociaż przez chwilę nie zawracała sobie głowy doznaniami tego dnia. Bawiła się pianą, machała nogami, wyginała głowę do tyłu. Po prostu regenerowała swoje siły po całym dniu tortur. Wychodząc z wanny owinęła się ręcznikiem. Zerknęła w duże lustro, sięgające podłogi i sufitu. Przystanęła przed nim. Nieśmiało odsunęła ręcznik. Zamknęła oczy, nie mogła patrzeć.
'Jestem okropna.'
Małe stopy z pulchnymi paluszkami. Szczupłe kostki. I nagle zaczynają się te okropne łydki i masywne uda. Naciągnęła je i puściła.
-Galareta - powiedziała z obrzydzeniem.
Duża oponka na brzuchu. Nie chciała jej dotykać. Spojrzała na swoje ręce. Palce jak serdelki.
'Okropność'
Odwróciła się. Głębokie dołeczki na dole pleców. Ohydne obwisłe pośladki, na których znajdował się cellulit. Wielkie fałdy tłuszczu pod łopatkami.
-Dlaczego?! - jęknęła.
Łzy sączyły jej się po policzkach. Z każdą chwilą coraz więcej.
Spojrzała w lustro jeszcze raz. Nie było tych pięknych kości od obojczyka. Znajdował się tam tłuszcz. I w końcu buzia. Nie najgorsza. Zaróżowione policzki, kształtne usta, prosty nosek. Zielonkawe, duże oczy. Ale wciąż było źle. Wciąż było mało.
I wtedy już wiedziała, że nie przypadkiem wytykają ją palcami.

*

-Harry przestań o niej mówić! - brązowooki wstał z fotela.
-Daj spokój, Li... Widziałeś kiedyś takie coś? Mamy okazję pożartować - lokaty zachichotał.
-Nie wkurwiaj mnie - warknął chłopak.
-Słuchaj, obrońco uciśnionych, sam nie jesteś lepszy - Harry także podniósł się z miejsca.
W pokoju rozniósł się huk zatrzaskiwanych drzwi. Roztrzęsiony Liam wyszedł na zewnątrz. Wyrzuty sumienia dawały się we znaki. Miał już dość ciągłych szyderstw przyjaciela. Na każdym kroku komentował wszystko i wszystkich.
'To że ma kasę, nie znaczy, że jest jakimś pieprzonym królem'
Brązowooki kopał kamienie na podjeździe. Nie chciał już tej sławy. Nie chciał spotykać tych chłopaków. Nie za taką cenę. Byli jego przyjaciółmi, kochał ich ponad wszystko... Ale zaszło w nich za dużo zmian. A właściwie, to miał na myśli Harry'ego. Zaczynał tęsknić za starymi czasami, gdy nikt go nie lubił i był nikim. Przypomniał sobie swoje urodziny, na które nikt nie przyszedł. Z pochmurnego, szarego nieba zaczął siąpić deszcz. Skierował się do ogrodu. Usiadł na huśtawce i uniósł nogi, chroniąc je przed wodą. Zamknął oczy i zobaczył tą nową dziewczynę.
'Mia...'
Tego dnia widział ból w jej oczach. Widział to wszystko. Drżący podbródek i zbierające się w kącikach łzy. Nie chciał, by Harry ją obrażał. Wcześniej było mu to obojętne, ale teraz nie pozwoli na kolejną osobę. Nie pozwoli jej skrzywdzić.
Nawet jej nie znał. Widział ją pierwszy raz. Ale ten smutek i zażenowanie dało się wyczytać z jej twarzy.
'Mia...'
Wiedział, co czuła. Przeżywał to wszystko. Był sam jak palec, bez przyjaciół, czy znajomych. Ona jest w tym gównie teraz. Jedyną różnicą jest powód tych tortur. On nie znał swojego. A tą dziewczynę prześladowali za tuszę. Nie zauważali tego, co w niej piękne. Oczy w różnych odcieniach zieleni jak najpiękniejszy las w słoneczny dzień. A w tych oczach była cała ona. I to było cudowne...
'Mia...'
-Hej, przyjacielu - Liam usłyszał znajomy sobie głos.
-Cześć, Niall... Co tu robisz? - przytulił przyjaciela - Miałeś być w Irlandii - popatrzył mu w oczy.
W jego błękitnych tęczówkach szukał czegoś obcego. Takiego egzotycznego i przyciągającego. Szukał czegoś, czego nie miał nikt oprócz... Oprócz niej.
-Tak, ale nie chciałem opuszczać tylu dni szkoły - zaśmiał się.
Oboje wiedzieli, że to żart. Blondyn przyjechał tu z innego powodu, a Liam od razu chciał znać odpowiedź na swoje pytanie.
-Harry opowiadał mi dziś o dziewczynie. Mówił, że będzie idealnie do mnie pasować... Co o niej myślisz? On mówi, że też jesteś nią zachwycony, ale wiesz... Ja jeszcze nigdy... - zatrzymał się widocznie skrępowany - Przy okazji, stęskniłem się za wami.
'Dziewczyna, dziewczyna..'
Liam analizował cały dzień. Nawet nie rozmawiali o Niall'u. A jedyna dziewczyna, która była tematem przewodnim to... Mia...
Odepchnął od siebie przyjaciela i ruszył do domu. Rozwścieczony szukał Harry'ego. To było instynktowne. Znalazł go.
-Przeszło ci, stary? - zapytał znad miski płatków.
Brązowooki zepchnął go z barowego stołka, a potem kopnął w brzuch i uklęknął obok.
-Odwal się od niej, rozumiesz? Zostaw ją, bo...
-Bo inaczej co?! - lokowany podniósł się z cichym stęknięciem.
Ręka Liam'a powędrowała prosto w twarz Harry'ego. Młody chłopak zatoczył się, trzymając bolący nos.
Nie rozumiał dlaczego to zrobił. Kiedyś pomyślałby, że to nienormalne, podnieść rękę na przyjaciela. Zbrodnia! Ale tego dnia czuł, że to jego obowiązek, że po prostu musi walczyć i już.
-Co do kurwy?! - oszołomiony Louis stał w progu, patrząc na przedziwny bieg zdarzeń.
Brązowooki wyszedł z kuchni. Powędrował przed siebie. Nie chciał tam wracać. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, zostawił to zadanie krwawiącemu przyjacielowi.
Błądził po londyńskich uliczkach. Wpatrywał się w okna domów, które mijał. Widział radosne rodziny. Doskwierała mu tęsknota za domem. Tak dawno nie widział się ze swoimi krewnymi. W tamtej chwili brakowało mu czegoś, a może raczej kogoś... Po prostu potrzebował rozmowy i otuchy. Chciał wiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
W oknie kolejnego domu zauważył jakiegoś człowieka. Przystanął i wpatrywał się w widoczne z daleka łzy na jej policzkach. I nagle dotarło do niego, że to ona. Że to Mia. Nie miał odwagi zapukać, albo rzucić w jej okno kamykiem. Uciekł. Bał się... Bał się, że go nienawidzi. I to wszystko przez tego idiotę.
W końcu się zatrzymał. Ciężko oddychał. Piekły go płuca, a pot spływał po czole.
'Dlaczego to zrobiłem?'
-Szczeniak - beształ się.
Sam nie wiedział, co nim kierowało. Chciał tam wrócić. Nie znał jej, ale miał nadzieję na coś lepszego.
W końcu wybiła północ, a on zdecydował się na powrót do domu.

~*~

Woah 15 komentarzy c': dziękujeeeeemy xX.
Rozdział napisany kilka dni temu. Nie dzieje się w nim za dużo, ale wprowadza on w temat tego opowiadania. Czekajcie na następne, aż sama się przestraszyłam moich pomysłów :D :o
+To jest pierwszy tak długi rozdział, który napisałam w życiu! Mam nadzieję, że nie zawaliłam :D
Love you all!
B&B xX.

wtorek, 6 sierpnia 2013

[002] You are my one and only

-Widzę anioła, Liam - płytkie tchnienie wyszło z sinych już ust.
I nagle wszystko wróciło. Dzika fala wspomnień uderzyła w mój umysł. Echo Twoich słów odbijało się w mojej głowie.
"To mi nie zaszkodzi... Chcę być tylko lepszą wersją siebie."
Właśnie widzę, dokąd nowa Ty nas zaprowadziła... Właśnie widzę, gdzie jesteśmy. A Ty nie potrzebujesz ulepszenia. Zawsze byłaś idealna. Idealna dla mnie.
Nadszedł kres cierpień, a ja nie mogę wybaczyć sobie, że dobitnie nie wybiłem Ci tego z głowy, że nie przyszedłem z pomocą na czas.
I nagle moim ramionom doskwiera pustka. Palce zachłannie szukają Twoich włosów. Oczy tęsknią za niebieską głębią, a usta czekają, aby znów poczuć Twój smak.

~*~

Z pod naszego pióra wychodzi coś zupełnie innego. Następny blog pisany wspólnie. Mamy nadzieję, że was zaciekawi i będziecie tu często zaglądać. Liczymy na wasze opinie w komentarzach c:
B&B xX.


[001] Heroes



Mia Bailey - 16l.

Liam Payne - 17l.

i inni...