niedziela, 13 października 2013

[006] And everything has changed

"Budzona pocałunkami uniosła powieki. Blask słońca odbijał się w jej zielonych tęczówkach. Odchyliła w tył głowę w napływie przyjemności i szczęścia. Uśmiechnęła się do siebie i spojrzała na ukochanego. Tak bardzo cieszyła się, że jest u jego boku. W pewnej chwili skierowała wzrok na swoje smukłe palce i chude ramię.
'To się nie dzieje naprawdę'
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej do chłopaka. Obdarował ją jak zwykle opiekuńczym spojrzeniem. Wpatrywała się w jego promieniste tęczówki. Kochała go, tak bardzo była tego świadoma. Otrzymała jeszcze jeden słodki pocałunek od brązowookiego. Przeczesała palcami jego włosy i ponownie ujrzała intensywnie wpatrujące się w nią oczy. Ta piękna brązowa barwa zaczęła zmieniać się w okrutne i brudne spojrzenie. Ich zielony i złowrogi blask spowodował ciarki na jej ciele. Sceneria wokół nich przybierała ciemne i mroczne kolory. Ciężar chłopaka nie pozwalał jej na żadne ruchy. Uśmiechnął się złośliwie i brutalnie wpił się w jej wargi. Ten pocałunek był zupełnie inny od poprzedniego, którym obdarował ją brązowooki mężczyzna. 
-On już cię nie chce - warknął w jej obolałe usta - Jesteś za gruba - ponowie wykrzywił się w szyderczym uśmiechu.
Jej smukłe ciało w jednej chwili przybierało coraz to więcej kształtów.
-To nie prawda - szepnęła, chcąc przywrócić moment, w którym leżała obok chłopaka o brązowych oczach, by móc wtulić się w jego klatkę piersiową i poczuć bicie jego serca.
Podniosła się ze stęchłej trawy. Przed nią stało lustro. Jej ciało było szpetne, okropne.
-Nie... - nie mogła uwierzyć - Proszę, nie! - krzyk wyrwał się z jej ust.
Znowu wyglądała...źle. Znowu nie chciała żyć."
Zaskoczona otworzyła załzawione oczy. Wypuściła powietrze z ust i uderzyła stojący na etażerce budzik. Dźwięk tłuczonej szybki zegarka rozległ się po pomieszczeniu. Zacisnęła pięści i w końcu uniosła się do pozycji siedzącej. Palcem przejechała po swoich wargach. Uśmiechnęła się lekko przypominając sobie Liam'a. Tego ze snu. Tego, którego pragnęła. Spojrzała w lustro stojące naprzeciw niej. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów posłała uśmiech do swojego odbicia. Był wywołany nadzieją. Nadzieją na lepsze życie. I obiecała sobie, że zrobi coś w związku z tym. Zamierzała tego słowa dotrzymać.

*

Brązowooki posłał uśmiech nowej koleżance. Widząc rumieńce na jej policzkach wykrzywił usta jeszcze bardziej. Czuł się... Wyzwolony, w końcu wolny i szczęśliwy. Powiedział jej te najważniejsze rzeczy. Że mu zależy. A cała reszta... Nadal czeka w jego sercu na odpowiedni moment.

Złapał ją podczas lunch'u. Siedziała pod drzewem. Blask jej zielonych tęczówek odbijał promienie słoneczne. Usiadł obok niej i kolejny już raz obdarował ją uśmiechem. Opuściła głowe znów się rumieniąc, a on miał tak cholerną ochotę podnieść jej podbródek i wyszeptać słowa, o które sam by się nie podejrzewał.
-A ty nie z przyjaciółmi? - przełamała swoje zażenowanie i odważyła się spojrzeć w jego zniewalające oczy.
Chłopak otworzył pudełko i chwycił za frytkę. Mia przełknęła ślinę i starała się nie patrzeć.
-Jakoś się nie złożyło - odezwał się - A ty?
Zatkało ją. Zgasił ją zwykłym pytaniem. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć.
'No, tak jakoś... Nikt mnie nie lubi, bo jestem gruba, idiotyczna i chora psychicznie. Takie tam'
-Nie dziś - mruknęła splatając swoje palce.
-Poczęstujesz się? - podsunął jej swój lunch pod nos.
Wywróciła oczami, chcąc pozbyć się tego okropnego uczucia słabości i wywrotów żołądka na zapach jej ulubionego jedzenia.
-Już się najadłam, dzięki - przygryzła wargę i przechyliła głowę w drugą stronę.

*

Bywały lepsze i gorsze dni. Po zdobyciu swoich celów osiadała na laurach i wracała do poprzednich nawyków. Przecież tyle wokół niej było pokus. Czy mogła nie skorzystać? Otóż mogła. Ale tak bardzo ich pragnęła. Chciała poczuć te słodkości w swoich ustach. Gdy to stawało się silniejsze zapominała o swoich zasadach. Jakby ich już nie było. Stare nawyki powracały, razem z późniejszymi wyrzutami sumienia. Wiele chwil spędzonych przed lustrem znów naprowadzały ją na dobrą drogę. Rzucała się na podłogę i ćwiczyła do utraty tchu. I było tak codziennie. Przez te kilka miesięcy szkoły dzień w dzień nie umiała sobie z tym poradzić. Działo się tak w koło i w koło. Aż w końcu nadszedł temu kres.

Wizyty Liam'a stawały się codziennością. Jego obecność była namacalna w każdej części dnia Mii. Lubiła to. Nadrabiała czas stracony przez samotność.
Grudniowego dnia, tuż przed Bożym Narodzeniem trwało w pokoju dziewczyny pożegnanie. Po miesiącach spędzonych w swoim towarzystwie łzy gromadziły się w ich oczach. Święta miały rozdzielić ich na ten błogi czas, spędzony w rodzinnym gronie. Jednak nie wyobrażali sobie go bez siebie.
-To dla ciebie, Mia - chłopak wyjął pakunek ze swojej kurtki.
Oczy dziewczyny coraz bardziej zachodziły łzami. Ona także podarowała mu pudełko, które już od kilku tygodni chowała pod łóżkiem. Pocałował jej zaróżowiony policzek, jeszcze raz życzył wesołych świąt i opuścił dom.
Szarpnęła za kolorowy papier, a jej oczom ukazała się piękna, bordowa sukienka. O cenie starała się nie myśleć, gdy ujrzała naszywkę z nazwiskiem znanego projektanta. Stanęła przed lustrem przykładając materiał do swojego ciała. Dreszcze przebiegły po całym jej ciele.
'Jak to możliwe?!'
Rozmiar wskazywał na '8'. Bała się, że Liam'owi przeszkadza jej ciało. Że odkrył to, co ją gnębi tak długo. Rozpatrywała różne strony. Chciał ją zdopingować do zmian, zdołować i pokazać jaka jest gruba lub sprawić przyjemność na przyszłość.
-Nigdy w życiu mi się nie uda - mruknęła.
Rzuciła sukienkę w kąt i wskoczyła na łóżko. Wiele myśli przebiegało przez jej głowę. Próbowała podjąć rozważną decyzję. Bal zbliżał się wielkimi krokami. Ile by dała, aby Liam patrzył na nią wtedy tak jak we śnie?
'Muszę dać radę...'

24 grudnia, a tortur Mii nie było końca. Leżała przy na puszystym, białym dywanie wpatrując się w tańczący ogień. Wpatrywała się w płomyki skaczące w kominku. Niesamowite skurzcze przebiegały przez jej żołądek. Kuliła się i próbowała myśleć o tym, co odpisze Liam'owi na wiaodmości, których wysyłał przynajmniej 30 każdego dnia. Gdy siły przybędą, to odpisze mu na pełne troski i obaw SMS-y.

Wieczór przypominał Mii cyrk. Nie mogła znieść żenujących dowcipów dziadka i dokuczliwych przytyków od strony kuzynek. Jej talerz od początku był pusty. Tłumaczyła się złym samopoczuciem. Trupioblada cera martwiła jej mamę. W końcu za pozwoleniem z hukiem odsunęła krzesło i opuściła towarzystwo.

Niesamowicie zdrętwiałe ciało i zimny płot spływający po skórze. Minęło już kilkanaście dni. Drastyczne zmiany, które wprowadziła dawały się we znaki. Ograniczona do minimum ilość jedzenia źle wpływała na jej organizm. Z trudnością nawet można było stwierdzić, że na jego funkcjonowanie, bo była tak wyczerpana.
Codziennie starała się mierzyć sukienkę. Jednak wciąż była za ciasna i z trudnością wciskała ją za kolana. 
Prezent od przyjaciela tak wiele dla niej znaczył. W końcu miała motywację, by wziąć się za siebie. Po śniadaniu, które ograniczała do minimalnej dawki zażywała suplementy diety, tabletki mające sprawiać cudy. Później zakładała najwygodniejszy dres i szła do parku. Biegała do utraty tchu. Biegała, by nie myśleć o głodzie. Codziennie mijała tą samą kobietę. Tą, którą spotkała przed miesiącami. Smukła, w ciemnym sportowym stroju. Każdego dnia obdarzała dziewczynę uśmiechem. Mia otrzymywała zastrzyk energii. Ćwiczyła dłużej i wytrwalej. Przeznaczała na to ogromną ilość czasu. Gdy wracała do domu wdrapywała się na rower i oglądając filmy z fit-gwiazdami w roli głównej pedałowała ile miała sił.

Mijały tygodnie... Nie pokazywała się w szkole, dopóki nie nastały ferie. Nie widziała Liam'a, za którym tęskniła. Wiadomości napływały, a ona nie odpisywała. Jej obietnica zostawała nienaruszona. Jej przyjaciel zobaczy ją dopiero, gdy będzie piękna. Gdy uderzał pięściami w drzwi frontowe tak bardzo chciała otworzyć. Siedziała w swoim pokoju i płakała widząc w wyobraźni jak zrezygnowany Liam  odchodzi. Ale wracał. Wracał każdego dnia.

*

Liam nie widział Mii od dawna. Minęły rodzinne święta, sylwester spędzony w gronie przyjaciół, kilka dni szkoły, gdzie się nie pojawiła oraz ferie. Brakowało mu opowieści, które wymyślała, snucia planów na ich przyszłość, zabawnych historii i jej dźwięcznego śmiechu. Tak bardzo za nią tęsknił. Codziennie łudził się, że otworzy drzwi i rzuci mu się w ramiona. Nocami nawiedzała go we snach. Czuł na sobie jej pocałunki, dotyk. Słyszał bicie jej serca. Budził się rozanielony, szczęśliwy i po chwili uświadamiał sobie, że jest TYLKO jego przyjaciółką, która teraz nie chce go widzieć.

Stał ze znajomymi przy swojej szafce. Drzwi szkoły się otworzyły, a próg przekroczyła pewna blondynka.

~*~

Przybywam z kolejnym rozdziałem :) Przepraszam, że tak późno, ale szkoła złośliwie daje się we znaki. Paula także ma swoje zadania, tak więc narazie bloga prowadzę tylko ja... ._. Jednak mam nadzieję, że sama sprostam pisaniu tak jak do tej pory :) Miłego czytania!
PS.
Nie wiecie może, kto robi dobre szablony na blogi? :)
B&B xX.