Z desperacją wpił się w jej wargi, zanim odpowiedziała na jego prośbę. Zaskoczona dziewczyna stała w bezruchu, by po chwili objąć wychudzonymi rękami jego kark. Delikatnie muskała palcami skórę jego szyi, utwierdzając się w tym, że to nie sen. Przycisnął ją mocniej do siebie, jakby była najcenniejszą rzeczą w jego życiu. Nie chciał dać jej odejść. Z coraz to większą siłą przyciskał do siebie ich biodra. Stłumione jęki wydobywały się z rozgrzanych ust. Cicho, bezszelestnie ułożył dziewczynę na miękkiej trawie. Pochylony nad ciałem blondynki obsypywał ją coraz większą ilością pocałunków. Całował delikatnie jej usta, czoło policzki, by później mocno zasysać skórę szyi. Mia wyginała się w łuk z roskoszy, jaką dawały jej te pieszczoty. Z każdą chwilą przybierały na intensywności. Pozwoliła mu do siebie dojść. W sposób, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie zasmakowała. To wszechogarniające podniecenie pchało ją do takich czynów. Nie czuła się zawstydzona. Przecież go kochała. Kochała najmocniej na świecie i bezgranicznie ufała. Pomruki przyjemności wypełniały ciszę w wielkiej szklarni. Z każdym kolejnym ruchem Liam'a, Mia zatracała się w tym coraz bardziej. Mocno zaciskała kościste palce na jego plecach, tworząc czerwone linie. Czuła na sobie jego usta, utwierdzając się w tym, że to naprawdę się dzieje. W końcu nadeszło spełnienie. Oboje zastygli w miejscu, patrząc sobie w oczy. Po chwili chłopak delikatnie obcałowywał wystające kości Mii. Muskał je swoimi palcami, próbował wymazać widok wklęsłej, zapadniętej skóry. Chciał ją pocieszyć i uwierzyć, że więcej nie zrobi sobie krzywdy.
*
Mijały kolejne dni. Każdy z osobna niósł ból. Tak okropny, głęboki, przygniatający całą resztę uczuć. Jakby już nic więcej w nich nie było. Oboje chcieli zapomnieć. Liam o tym, że ją skrzywdził. Mia o tym, że pozwoliła, by do tego doszło. Od feralnego dnia w szklarni i tego incydentu nie wymienili ze sobą ani słowa. Mijali się w milczeniu na korytarzu. Żadne z nich nie czuło nigdy nic podobnego. Nie darzyli nikogo takim uczuciem jak siebie. Przez nieporozumienie odsunęli się od siebie tak nagle. Skrzywdzili swoją przyjaźń, nie chcieli jej odbudowywać. Bo liczyli na więcej i nic nie byłoby jak dawniej. Niedomówienia stały się kolcami, bodzącymi ich sumienia i serca.
*
Kolejna kropla wylanej krwi spadła na podłogę. Za nią podążała następna i kolejna. Mia nie widziała końca. Chciała, by ten koszmar się skończył. Chciała już nie czuć. Chciała zapomnieć. Chciała zniknąć. Kolejny raz była nic nie warta. Straciła przyjaciela. Straciła nad sobą kontrolę. Delikatnie przejeżdżała ostrzem po wypukłych kościach. Czuła się gruba i brzydka. Gdyby taka nie była, Liam by jej nie zostawił. Szkoda, że była to taka nie prawda...
*
Liam chciał jeszcze raz poczuć jej ciepłe wargi na swoich. Chciał by owinęła swoje ramiona wokół jego szyi. Stracił wszystko. Stracił swoją miłość. Pozwala jej odejść. Wszystko traci sens.
~*~
Jestem okrutna wymyślając coś takiego :< Mam nadzieję, że długość rozdziału to nie problem, bo to jeden z ostatnich... To opowiadanie zbliża się do końca. Nadszedł jego kres. Powiedzcie, podoba Wam się w ogóle to, co tu się produkuje? I jak reagujecie na nowy szablon? :)
B&B xX.