czwartek, 19 września 2013

[005] This is our fate, I'm yours

W te kilka tygodni u Mii zaszło wiele zmian. Ktoś w końcu się dowiedział, co kryje się w jej myślach. Przekazała swoje sekrety i obawy. Dziewczyna zwierzyła się z wszystkiego, a w zamian otrzymała wsparcie. Ale nie takie jakiego się spodziewała. Mia pierwszy raz w życiu otrzymała dozór kuratora. Najpierw był to dla niej ciężki szok. Kolejna osoba dowiedziała się o tak długo skrywanych uczuciach. Powierzyła je pani psycholog, a ona tak beztrosko rozpowiedziała je sądowi i jej matce.
'To się nie dzieje naprawdę'
Potem przyzwyczaiła się do dziwnych obserwacji. Towarzyszyło jej jakieś dziwne uczucie inności. Czasem miała wrażenie, że jest obiektem, na którym przeprowadza się doświadczenia.
'Jak małpa w zoo'
Częste wizyty psychologa zaczynały ją irytować.
'Niech mnie do obłąkanych dołączą' denerwowała się.
Mia pierwszy raz komuś zaufała i zwierzyła się. Czuła się wykorzystana. Chwilami rodząca się ciemna strona przejmowała kontrolę i pojawiały się przejawy agresji. Zwykle potulna, uprzejma nastolatka stawała się wulkanem wściekłości.
Potem przychodził moment, w którym przypominała sobie, dlaczego to się stało. Dlaczego tyle ludzi kręci się teraz wokół niej.
"Jasnowłosa kobieta jak co dzień mozolnie kroczyła w kierunku łazienki.
'Zaraz trzeba obudzić Mię, zrobić śniadanie, wystawić samochód z garażu...'
Stanęła przed umywalką i zimną wodą ochlapała twarz. Orzeźwiona od razu otworzyła oczy. Zerknęła w lustro.
-Matko Boska! - krzyknęła przestraszona.
Na biało-zielonych kafelkach widać było ciemnoczerwone plamy. Różnymi drogami prowadziły do leżącego bezwładnie ciała. Policzek twardo przylegał do podłogi. Sine, otwarte usta i zamknięte oczy coraz bardziej straszyły kobietę. Przerażona podbiegła do dziecka. Nie dotknęła jej, choć miała ochotę wziąć córkę w ramiona. Bała się.
'To zły sen... Tylko zły sen!'
Powoli zaczęła się wycofywać z pomieszczenia, aby pochwycić do ręki telefon."
Łzy zbierały się w kącikach, a dolna warga zaczynała drżeć. To było takie realistyczne.
'To przecież prawda' przypominała sobie dziewczyna.
Nie mogła wybaczyć sobie, że była powodem łez swojej matki. Zraniła jedyną osobę, którą kochała. Ale nie widziała innego wyjścia, by dać sobie do zrozumienia, że jest 'inna'.

*

Liam nadal miał nadzieję. Chciał ją już zobaczyć, minęło tyle czasu... Siedział w ławce tępo wpatrując się w tablicę. Pojawiały się na niej coraz to nowe równania. Nie widział ich. W klasie nie panowało milczenie, tylko ciche szmery i szepty przedzierały się do siebie. Nie słyszał ich. Nic do niego nie docierało.
Drzwi klasy powoli się otworzyły. Do środka weszła blada, jasnowłosa dziewczyna. Zayn szturchnął brązowookiego. Szczęka bruneta zsunęła się z dłoni i runęła na stół. Szatyn próbował stłumić chichot. Liam desperacko podniósł się do normalnej pozycji.
-Mia! - krzyknął.
Rumieńce oblały jego policzki, gdy zrozumiał, co zrobił. Oczy całej klasy zwróciły się na do tej pory niezauważoną blondynkę, stojącą w drzwiach i ciekawie zerkały raz po raz na brązowookiego.

*

Nerwowo rozejrzała się po klasie. Poznawała wszystkie twarze tylko nie jego... Zastanawiała się, ale nie rozpoznawała bruneta, który wykrzyknął jej imię. Tak jakby nigdy go nie widziała.
-Nie za późno pani przyszła, panno Bailey? - nauczyciel odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Ym, ja przepraszam... Tutaj jest usprawiedliwienie - zwinnie przedostała się do biurka i położyła kartkę z wyjaśnieniami na blacie.
-Więc siadaj - powiedział zerknąwszy na nią.
Do końca nie mogła pozbyć się czyjegoś spojrzenia. Nawet nie odwracała się do tyłu, nie chcąc go spotkać.

*

Uczniowie wchodzili do klasy chcąc, aby ostatnia lekcja jak najszybciej dobiegła końca. Każdy zajmował swoje miejsce. Z chwili na chwilę było coraz ciszej, a gdy nauczycielka biologii weszła do pomieszczenia zapanowało kompletne milczenie. Od pierwszego momentu, gdy Harry zobaczył ją tego dnia, wiedział, że musi się zemścić. Nie było istotne w jaki sposób. Ktoś z tej dwójki musiał zostać poszkodowany i to nie zamierzał być on. Pani Griffiths otworzyła skrzydła białej tablicy. Zaskoczonej kobiecie wyrwał się cichy krzyk. Zdziwione spojrzenia wędrowały po klasie.
-Co Mia robi na tablicy? - parsknął Harry, a uczniowie mu zawtórowali.
Na tablicy znajdował się kolorowy rysunek świnki z zakręconym ogonkiem. Z jej ust wychodził dymek z napisem "Jestem Mia i lubię jeść".

*

Policzki Mii płonęły ognistą czerwienią, a łzy upokorzenia zaczynały zasłaniać jej widoczność. Z wielkim hukiem zabrała swoje rzeczy i wybiegła, zostawiając otwarte drzwi. Jej koledzy z klasy zanosili się śmiechem, a zdegustowana nauczycielka zaczynała zmazywać obrazek. Gdy skończyła, walnęła drewnianym wskaźnikiem w swoje biurko. Zaczęło się piekło.

*

Liam w szybkim tempie opuścił pomieszczenie. Nasłuchiwał kroków i próbował zlokalizować ich kierunek. Zbiegł ze schodów i skierował się ku wyjściu. Na dziedzińcu nie było nikogo, ani jednej żywej duszy. Precyzyjnie przeczesał wzrokiem teren i ponownie przemierzył schody.
'Łazienka'
Delikatnie pchnął drzwi ze znaczkiem kółka. Wsunął głowę w wolne miejsce. Pusto. Wszedł w głąb pomieszczenia. Zza drewnianej powłoki dochodził cichy szloch. Bezszelestnie otwierał kolejne drzwi toalet. Wiedział, że gdzieś tam była jego Mia. Ta, o której myślał w dzień. Ta, o której śnił co noc.
W końcu ją zobaczył. Widząc to, serce w jego piersi połamało się na miliony kawałeczków. Dziewczyna podniosła głowę. Jej wzrok powędrował w dwa błyszczące punkciki. Miliony odcieni zieleni wpatrywały się w brązowe oczy, w których także lśniły łzy.
'To jego przyjaciel'
-Wynoś się stąd - syknęła.
Zaczęło się. Agresja jak trucizna z każdą chwilą wypełniała jej ciało coraz bardziej. Jad w wypowiedzianych przez nią słowach ranił serce Liam'a.
-Wynoś się rozumiesz?! - warknęła nadal siedząc.
-Proszę cię, Mia... - zaczął.
-Nie znam cię. Ale jesteś taki, jak ten skurwiel - stanęła zabijając go złowrogim spojrzeniem - Wypierdalaj! - ryknęła łamiącym się głosem.
-Pozwól mi wyjaśnić - kolejny raz próbował się z nią porozumieć.
-Spieprzaj do swojego przyjaciela - wypchnęła go z kabiny i trzasnęła drzwiami przesuwając zasuwkę.
-Nie jestem nim w żadnym stopniu! - w desperacji walnął otwartą ręką w drewno - Nie jestem nim! - krzyknął i jeszcze raz uderzył, a kostki jego dłoni nieprzyjemnie chrupnęły.
Syknął ze wściekłością i spojrzał na krwawiące miejsca. Niemiłosiernie bolały i pulsowały. Przestraszona jego krzykami Mia nie wiedziała, co się stało, ale nie otwierała drzwi. Jej klatka piersiowa jeszcze nie odpoczęła po napadzie wściekłości. Poruszała się szybko i nierównomiernie.
-Otwórz, proszę cię - szepnął z zewnętrznej strony kabiny.
Odszedł. Przekroczył próg szkoły i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Deszcz moczył jego włosy i cienkie ubranie. Ignorował zaczepiających go ludzi. Nie miał siły i ochoty na sztuczne uśmiechy.

Lekcje już dawno się skończyły, a on nadal krążył po parkach i mało zaludnionych uliczkach. Mokre krople mieszały się ze słonymi łzami kapiącymi z jego zmartwionych oczu. Nie mógł uwierzyć, że tak się zachowała wobec niego.
'Cicha woda brzegi rwie'
Była taka wściekła. Widział to piekło w jej oczach. Zazwyczaj mieniące się zielenią tęczówki były wtedy ciemne. Lawirowała w nich złość. Ale dostrzegł także nutę tego przerażenia i smutku. Nie umiała sobie z tym poradzić. Bał się, że ją straci. Że na zawsze zostanie z tą pustką w sercu, która po niej zostanie. Nie mógł na to pozwolić.

Wchodząc na podjazd minął jasnowłosą kobietę kierującą się w szybkim tempie do samochodu. Przystanęła na chwilę i obdarowała go pytającym spojrzeniem. Zauważył to i zmieszał się, ale po chwili odzyskał całą odwagę.
-Czy Mia jest w domu?
Widział podobieństwo między dziewczyną, a tą panią. Jasne, długie włosy, oczy w barwach zieleni, które z dala były widoczne, zaróżowione policzki.
-Wejdź do środka, nie będzie słyszała pukania - pospiesznie posłała mu uśmiech i trzasnęła drzwiami od samochodu.
Przystanął na wycieraczce. Czuł się niezręcznie.
'Nie pukać, okey'
Nacisnął klamkę, co umożliwiło wejście do środka. Zgodnie z poleceniem wdrapał się po schodach. Usłyszał dziwne dźwięki. Zmarszczył brwi i udał się pod drzwi zza których dochodziły odgłosy. Przekręcił gałkę i bezszelestnie wsunął się do środka.
'CO?!'
Klęczała przy toalecie. Nie martwiłby się, gdyby szczoteczka była na swoim miejscu, a nie w jej gardle! Nie mógł wydusić z siebie ani słowa.
'Co to ma w ogóle znaczyć?!'
Stał w progu jak słup soli. Nie mógł uwierzyć.
'Ona?'
Kolejny raz łamała jego serce. Niezauważony podszedł bliżej. Ukucnął przy niej i położył rękę na jej barku, a drugą odgarniał długie włosy. Szarpnęła się i znów spotkała błyszczące, brązowe oczy.
-Ty... - szepnęła.
Zaczerwienione policzki lśniły od łez. Oblizała usta i skrzywiła się. Wytarła ślinę wierzchem dłoni.
-Kochanie, nie rób tego - kciukiem starł słone krople z jej skóry.
Spuściła wodę i podeszła do kranu. Czuła jak krew zaczyna się w niej gotować.
'Jakim prawem tu wszedł?!'
Przetarła mokrą twarz ręcznikiem. Położył rękę na jej plechach. Wyrwała się spod jego dotyku.
-Co ty tutaj robisz?!
-Twoja mama mnie wpuściła - wyprzedził jej kolejne pytanie.
Klatka piersiowa Mii szybko podnosiła się i opadała. Była gotowa do słownego ataku na intruza. Nie chciała go tu. Nie chciała nikogo.
-Porozmawiaj ze mną - błagalnym głosem wypowiedział te słowa.
Źrenice zaczęły się zmniejszać. Coś wewnątrz, głęboko w środku mówiło jej, by dać temu człowiekowi szansę.
-Idź do pokoju - machnęła ręką w kierunku otwartych drzwi - Zaraz tam przyjdę.

*

To był jej pierwszy raz. Gdy miała nadzieję, że dzięki kolejnemu świństwu jej życie się odmieni, ktoś musiał jej przerwać. Nie wiedziała, co zrobić. On czekał na nią w pokoju. Miała wziąć po tym kąpiel, chciała zmyć z siebie ten grzech.
'Ale nie, on musi tam siedzieć'
Umyła zęby i jeszcze raz przemyła twarz. Wzięła głęboki wdech i udała się w stronę swojego pokoju. Był tam. Siedział w jej ulubionym miejscu. Wpatrywał się w ponury Londyn. Gdy deska zaskrzypiała pod ciężarem dziewczyny, odwrócił głowę w jej stronę. Usiadła na skraju łóżka i oglądała swoje place.
-Mia - zaczął łagodnie.
Nieśmiało zerknęła na jego twarz. Był taki piękny. Miękkie rysy twarzy, odznaczające się lekko kości policzkowe. Różowe, kształtne usta, które teraz nerwowo zaciskał. Przeszywające, brązowe oczy. Czuła jak jego tęczówki świdrują w niej dziury. Wciąż milczała podziwiając jego piękno.
'Co on tu robi?' nie mogła uwierzyć.
-Mia - odezwał się ponownie - Pozwól mi coś wytłumaczyć...
Skinęła głową.

Powiedział jej prawdę. Znała jego myśli. Wiedziała już, że źle go tego dnia osądziła. Jedyne, co Liam zachował dla siebie, to wyznanie jak bardzo mu na niej zależy. Jak bardzo chce jej szczęścia u jego boku. Sam nie dowierzał, że tak sądzi. Wcześniej unikał otyłych osób. A w niej... W niej po prostu się zakochał.
Uznała go jako przyjaciela. Nie chciał jej skrzywdzić.
Wróciły do niej wspomnienia z lekcji biologii. Otoczył ją ramionami, gdy pierwsze łzy pojawiły się na zaróżowionych policzkach.
Zwierzyła mu się ze wszystkiego. Kolejna osoba poznała jej myśli. Wiedziała, że się nie zawiedzie. Intuicja... Powierzyła mu wszystkie swoje obawy. Przestraszył się. Ale obiecał sobie, że Mia nie będzie więcej cierpieć.

Wyszedł z mieszkania zostawiając uśmiech na jej twarzy. Wróciła na górę. Pościel pachniała nim, a powietrze wypełnione było wspomnieniami tamtego dnia.

~.~

W końcu nowy rozdział :D Teraz zaczęła się szkoła, więc dlatego tak długi odstęp czasu od poprzedniego postu. Enjoy!
B&B xX.

niedziela, 1 września 2013

[004] Catching teardrops in my hands

"-Nie... Proszę, przestańcie! - krzyczała.
Tłum wokół niej zwiększał się z każdą chwilą. Wszystkie pary oczu zwrócone były w jej stronę. Bezbronna dziewczyna leżała pośrodku widowiska i wiła się w amoku. Grube, cierniste krzewy, na których się znajdowała raniły jej skórę. Nagle podszedł do niej mężczyzna z mikrofonem. Spojrzała na swojego oprawce. Ten błysk w zielonym oku... Już wiedziała kim jest.
-Chcecie więcej? - zachęcał publiczność.
Radosnymi okrzykami przytakiwali. Dziewczyna leżała i z przerażeniem spoglądała na Harry'ego. Zamiast mikrofonu trzymał w ręku duży, ostry nóż. Wiedziała, że jest na przegranej pozycji.
-Mio Bailey, mówiłem, że za to zapłacisz - uśmiechnął się złowrogo, a ciarki przeszły po jej ciele.
Szybkie cięcie i donośne krzyki dziewczyny roznosiły się po miasteczku. Tłum gapiów przyklaskiwał z uznaniem, a Harry nie kończył sprawiać jej bólu. Coraz to nowe kawałki skóry i przyklejoną do niej tkanką tłuszczową lądowały w drewnianym wiadrze. Każdy ruch przyprawiał ją o skurcze. Kolce wbijały jej się we wnętrzności. Cała scena pokryła się czerwoną cieczą. Plamiła Mii włosy, twarz, rozdartą sukienkę... Krew skapywała z podestu.
-Dość, proszę! - błagała.
Nikt nie usłyszał. Słyszała wyraźniej bicie swojego serca. Nie umiała podnieść głowy, by na nie spojrzeć. Nie miała siły.
Ujrzała przed sobą parę czerwonych rąk. Trzymały coś obrzydliwego.
-Zobacz jaka teraz jesteś piękna - Harry uśmiechał się szyderczo do wyczerpanej Mii.
Uniósł jej głowę. Wielkie, zielone oczy otworzyły się szerzej. Na twarzy dziewczyny malował się strach. Widziała każdy mięsień, każdą kostkę, każdy narząd. Widziała to wszystko i w mgnieniu oka przypomniała sobie lekcje biologii. Jej żołądek zaczął drżeć. Przełyk powiększył się. Sekundę później jej sine usta wydaliły wymioty. Rozpanoszyły się wszędzie. Wymieszały się z krwią. W powietrzu unosił się mdły, śmierdzący zapach.
-Ty obrzydliwa suko! - lokaty walnął jej głową w podest.
Do każdej cząstki jej ciała dochodziły bolesne impulsy. Mięśnie drżały. Twarz kompletnie straciła naturalny kolor.
-Drodzy państwo, przygotujcie się na więcej atrakcji!
Odwrócił się do dziewczyny i uklęknął przy niej.
-Tak kurewsko cię nienawidzę - syknął prosto w jej ubrudzone wargi i splunął w patrzące na niego z przerażeniem oczy.
Uniósł wiadro z odciętymi częściami.
-No Mia, przecież lubisz jeść - warknął nieprzyjaźnie.
Chwilę potem w jej ustach znalazł się kawałek żółtego, śliskiego tłuszczu. Próbowała krzyczeć, ale nieme błagania tonęły w obrzydliwej żółtej mazi."

-Nie!!! - szarpnęła się z łóżka.
Zimny pot oblewał jej ciało. Rozkopana kołdra przypominała w ciemnościach potwora. Krzywa gałąź stukała złowrogo w okno.

*

Zerwał się z fotela. Przetarł zaspane oczy. Coś było nie tak, czuł to. Głos wewnątrz niego mówił, że niebezpieczeństwo dla niej nadchodzi. Że musi to powstrzymać. I w tamtej chwili Liam wiedział, że tym niebezpieczeństwem jest Harry.
Brunet wbiegł po schodach i otworzył drzwi prowadzące do pokoju przyjaciela. Szarpnął go, by wybudzić chłopaka ze snu.
-Stary, co ty wyprawiasz?! Jest... - spojrzał zdenerwowany na zegarek - prawie 3 w nocy - zezłościł się jeszcze bardziej.
Przełknął nerwowo ślinę. Zimny przedmiot przywarł do jego szyi.
-Zabiję cię, jeśli zranisz ją w jakikolwiek sposób - syknął.
Przerażone oczy Harry'ego wpatrywały się w Liam'a. Brązowooki zerwał się z miejsca i wrócił do swojego pokoju. Nerwowo spoglądał w każdy kąt. Nie mógł znaleźć punktu zaczepienia. Czuł się ogłupiały.
'Dlaczego ja to robię?!'
Nie znał tej dziewczyny. Co go tak do niej przyciągało? Była ładna, ale...
'Ona jest gruba!'
Nie mógł przyjąć tego do wiadomości. Powtarzał to sobie kilka razy, lecz nadal nie rozumiał. Dla niego ona była krucha. Tak delikatna jak powiew wiatru w ciepły, wręcz upalny dzień. Dawała mu ulgę, gdy na nią patrzył. Mia była tą, o której nie mógł przestać myśleć. Mia była tą, którą chciał chronić za wszelką cenę. Mia była tą, dla której mógł poświęcić swoją karierę. Mia była... Była obcą osobą.
'Nie znam jej!!!'
Ale czuł, jakby spędził z nią co najmniej połowę swojego życia. Nie wiedział, co lubi robić w wolnym czasie, jakiej muzyki słucha. Ale wiedział to, co najważniejsze. Wiedział jaka jest. Znał ją całą, prawdziwą. Czytał w jej oczach, czytał z jej twarzy i gestów. Nie przeszkadzał mu jej wygląd. To co miała wewnątrz było jak magnes. Wpadł w sidła. Nie umiał wybrnąć. Może nawet nie chciał?

*

Szkarłat wypłynął z jej wnętrza. Cicho łkając nacinała się i patrzyła jak ciecz spływa z jej biodra poprzez nogi i stopy, aż dotrze do podłogi. Z nienawiścią nakłuwała skórę, chcąc pozbyć się obrzydzenia samą sobą. Miała dość swojego ciała. Opracowała plan, który od następnego dnia miał zadziałać. Tymczasem właśnie wpadała w pułapkę, z której nie umiała wyjść. Tyle złego mówiono na ten temat. Tyle usłyszała o tym plotek. Obiecała sobie, że nigdy tego nie zrobi.
'Kolejny raz nie dotrzymam słowa.'
Poczuła gdzieś pod palcami kość. Chciała, by było ją widać. Chciała ją oglądać. Chciała ją pokazywać innym. Ale nie mogła przez tą grubą warstwę towarzyszącą jej na każdym kroku. Słone krople spływały po jej policzkach. Rozrzedzały krew na nogach i tworzyły nowe stróżki.
Mia przycisnęła palce do rany.
'Za to, że pozwoliłaś sobie na taki stan!'
Niemy pisk wyszedł z jej ust, gdy przejechała ostrzem tworząc jeszcze większy otwór. Łzy z coraz większą siłą zwilżały jej twarz. Zamazywały widoczność i piekły pod powiekami.
'Kara za bycie taką opasłą krową'
Odsunęła zranioną skórę i włożyła tam palec. Katowała siebie za bycie sobą...

*

Liam od rana stał przed lustrem. Chciał wyglądać idealnie. Dopasowane ciuchy, perfekcyjna fryzura, zakryte niedoskonałości. Obiecał sobie, że to będzie ten dzień. W końcu pozna bliżej Mię. Jej uśmiech będzie tylko dla niego. Zawstydzone spojrzenie będzie tylko dla niego. Podekscytowany wyszedł w końcu z domu.

Ale Mii nie było w ten dzień w szkole. Kolejnego dnia także nie przyszła. Tydzień i dwa tygodnie później jeszcze jej nie było, a serce Liam'a pozostawało rozdarte.

~*~

Rozdział mnie przeraża, a jednocześnie fascynuje... Mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Jeśli chcecie być informowani, napiszcie pod najnowszym postem lub na twitterze
B&B xX.